Podczas konferencji prasowej w Warszawie prof. Lucjan Wyrwicz, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Centrum Onkologii w Warszawie narzekał, że rak trzustki od wielu lat jest postrzegany jako nowotwór wyjątkowo śmiertelny, na który niewiele można poradzić. Według Pancreatic Cancer Action Network, w 2020 r. może być on drugą najczęstszą przyczyną zgonów pacjentów onkologicznych po raku płuca, jeśli nie zmieni się skuteczność jego leczenia. W Europie wykrywa się go u około 104 tys. pacjentów rocznie.

Reklama

Onkolodzy podkreślali jednak, że nie jest tak, że dla wszystkich chorych z rakiem trzustki nie ma żadnej nadziei. To nieprawda - przekonywali. - Owszem, śmierć sławnych ludzi z powodu tego nowotworu nie napawa optymizmem. Tymczasem złe prognozy odbierają chorym nadzieję i powodują, że nie podejmują oni tak zdeterminowanej walki jak w przypadku innych chorób nowotworowych. A mamy coraz większe możliwości leczenia raka trzustki, dlatego (...) pacjenci powinni więcej żądać od lekarzy, od siebie, od bliskich i systemu opieki medycznej - podkreślił prof. Wyrwicz.

Z danych Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ASCO) wynika, że rak trzustki jest jedynym na świecie nowotworem z zaledwie jednocyfrowym pięcioletnim wskaźnikiem przeżycia, sięgającym od 2 do 9 proc. W USA ostatnio zwiększył się on nieznacznie z 7 do 8 proc., a w Polsce nie przekracza 5-6 proc. Od postawienia diagnozy jeden rok przeżywa zaledwie co czwarty chory.

Iga Rawicka z Fundacji EuropaColon Polska powiedziała podczas spotkania z dziennikarzami, że w Australii pięcioletni wskaźnik przeżycia chorych z rakiem trzustki sięga już prawie 15 proc. Dr Tomasz Lewandowski z Radomskiego Centrum Onkologii zapewniał, że w Polsce podobne wyniki uzyskuje się wśród kobiet: w 2016 r. pięcioletnie przeżycia wzrosły wśród nich do 13 proc.

Reklama

U Czesławy Lewandowskiej, mamy dr. Lewandowskiego, raka trzustki wykryto w 2013 r. W chwili wykrycia choroby miała ona już przerzuty do wątroby i nie mogła być operowana z powodu zaawansowania nowotworu. Była jednak leczona, głównie chemioterapią, uzyskała całkowitą remisję choroby i żyje do dziś. Podczas konferencji prasowej zapewniała, że czuje się dobrze i jest w znakomitej kondycji.

Na spotkanie z dziennikarzami przyszła też pacjentka (nie ujawniła swego nazwiska), która od 11 lat żyje po wykryciu neuroendokrynnego guza trzustki. To rzadsza odmiana raka trzustki, występuję jedynie u 2 proc. chorych z tym nowotworem i zwykle lepiej rokuje: pięcioletnie przeżycia uzyskuje się u 36 proc. pacjentów.

Reklama

Onkolodzy podkreślali, że jest wiele odmian raka trzustki, nie wszystkie źle rokują od samego początku, jak w przypadku najczęściej występującego przewodowego raka trzustki. Wiele zależy od tego, kiedy guz zostanie wykryty, na jakim etapie rozwoju i kiedy rozpoczęte zostanie leczenie, dlatego nie należy bagatelizować żadnych dolegliwości. Zaledwie kilka tygodni opóźnienia może zadecydować o możliwościach terapii i rokowaniach.

U Czesławy Lewandowskiej pierwszym objawem raka trzustki były bóle brzucha. U Andersa Bovina ze Szwecji, który również był obecny na konferencji prasowej, pojawiły się bóle w okolicy kręgosłupa, początkowo skojarzył je z występującą u niego kamicą nerkową. - Mogą występować także inne dolegliwości, takie jak nudności, chudnięcie oraz żółtaczka i cukrzyca – wyjaśniał dr Wyrwicz.

W leczeniu raka trzustki nie ma spektakularnych sukcesów, nie pojawił się jeszcze żaden lek, który byłby przełomem w terapii, tak jak to jest w wielu innych nowotworach, choćby w raku płuca. Zwiększyła się jednak skuteczność zabiegów, a także chemioterapii i radioterapii.

- O ile w latach 70., a nawet 90. XX w., umierało aż 30 proc. pacjentów po różnego typu operacjach trzustki, to teraz śmiertelność nie przekracza 3-5 proc. - zapewniał dr Andrzej Cichocki, chirurg Kliniki Onkologii i Radioterapii Centrum Onkologii w Warszawie. Specjalista przyznał, że od wielu lat sam choruje z powodu brodawkowatego nowotworu śluzowego trzustki.

Z przedstawionych podczas konferencji danych wynika, że operacje guza trzustki można przeprowadzić u 30-40 proc. pacjentów. Możliwe jest nawet całkowite usunięcie tego narządu. Warunkiem jest jednak wczesne wykrycie nowotworu oraz odpowiednie usytuowanie guza (nie może być np. zbyt blisko ważnych naczyń krwionośnych).

Nawet pacjenci w starszym wieku mogą być operowani. Anders Bovin przeszedł w Sztokholmie zabieg radykalny z powodu raka trzustki przed dwoma laty, miał wtedy 75 lat. Początkowo nie kwalifikował się do zabiegu, bo guz był zbyt duży, sięgał 6 cm. Po chemioterapii przedoperacyjnej zmniejszył się do 3 cm i można go było wyciąć.

Rak trzustki szybko powoduje przerzuty, zarówno za pośrednictwem węzłów chłonnych jak i krwiobiegu. Wiele zależy od rozmiarów guza. - Kiedy nie przekracza on 1 cm średnicy ryzyko przerzutów wynosi 30 proc., ale przy 3 cm zwiększa się ono do aż 90 proc. – powiedział dr Lewandowski. Wczesne wykrycie choroby – podkreślali onkolodzy – ma zatem decydujące znaczenie.