Świeczki zapachowe wnoszą miły nastrój do domu, zwłaszcza wtedy, gdy za oknem hula zima i siecze mróz. Idealnie nadają się do poprawiania samopoczucia. Ostatnie badania naukowe sugerują jednak, że oprócz miłego nastroju świeczki wnoszą do mieszkania również ryzyko zapadnięcia na raka. Wszystko przez toksyczny gaz formaldehyd, wydzielany ze świeczek zapachowych w czasie spalania.
Problem ten dostrzegł prof. Alastair Lewis z University of York. Zaobserwował, że w czasie spalania świeczek nasączonych cytrynowymi substancjami zapachowymi w powietrzu pojawia się formaldehyd. Odpowiedzialny za cytrynowy aromat limonen - bezpiecznie stosowany w żywności czy nawet w środkach do czyszczenia - w czasie spalania w świecy wchodzi w reakcję z zawartym w powietrzu ozonem, wskutek czego powstaje formaldehyd.
Co prawda badania, według których limonen może przechodzić w formaldehyd, nie są nowe, warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze prof. Lewis zauważył, iż stężenie limonenu w świecach zapachowych jest około 100 razy większe niż do tej pory uważano. Po drugie, kiedy mieszkanie nie jest często wietrzone, na przykład w miesiącach zimowych, formaldehyd ze spalanych świec łatwiej dociera do płuc.
- Byłem szczerze zaskoczony, jak wysokie obecnie można stwierdzić stężenie niektórych zapachów w domach. Zapachowe chemikalia kompletnie zdominowały wnętrza większości mieszkań - przyznaje prof. Lewis w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Telegraph".
Według lekarzy, formaldehyd jest związkiem kancerogennym. Może podrażniać śluzówkę oczu i powodować problemy z układem oddechowym, krwawienia z nosa, nieżyt gardła oraz kaszel. Co ciekawe, niektóre rośliny redukują stężenie formaldehydu w powietrzu. To między innymi lawenda, geranium, bluszcz oraz paproć.
Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>