Tydzień temu na rynku pojawiła się pierwsza partia szczepionki – 400 tys. sztuk. Jak donosi portal zbierający informacje z aptek GdziePoLek.pl, w szczycie sprzedaży miało ją 55 proc. punktów. Teraz ok. 11 proc. Czyli niełatwo ją dostać. Do tego do aptek nie trafiło tyle preparatu, ile zamawiano – niekiedy nawet o połowę mniej.
Udanie się do przychodni, żeby się zaszczepić, też nie rozwiąże problemu. Z naszych rozmów z POZ i prywatnymi placówkami wynika, że szczepionka jeszcze do nich nie dotarła. – Prosimy dzwonić w drugiej połowie września. Może wówczas sytuacja się zmieni – słyszymy na infolinii Enel-Med. Publiczne ośrodki zdrowia doradzają wręcz kontakt pod koniec miesiąca.
Resort zapewnia, że pod koniec września na rynek trafi kolejna dawka, a w grudniu jeszcze jedna. W sumie dostępnych ma być 1,8 mln dawek (1,2 mln Vaxigrip Tetra – refundacja 65+, 500 tys. Influvac Tetra – refundacja dla osób z chorobami współistniejącymi lub po przeszczepie i dla kobiet w ciąży, oraz 100 tys. Fluenz Tetra – szczepionka donosowa dla dzieci).
Jest szansa, że w grudniu pojawi się jeszcze dodatkowe 200 tys. sztuk preparatu – trwają rozmowy z producentami. Ale nawet jeśli do Polski trafi 2 mln dawek, szanse na szczepienie będzie miało 6 proc. populacji. To niewiele więcej niż w poprzednich latach: rok temu przed grypą zabezpieczyło się około 4 proc. (na rynku było 1,5 mln dawek). Ponadto pewne grupy będą traktowane priorytetowo. Resort z dostępnej puli odkupi szczepionki dla personelu medycznego – około 150 tys. sztuk. Również samorządy zamawiają ją dla seniorów objętych programem profilaktycznym. A niektóre gminy i szkoły przymierzają się do szczepienia nauczycieli. W tym roku pacjenci będą też mieli zapewnioną szerszą refundację szczepień – na bezpłatne szczepionki mogą liczyć osoby powyżej 75. roku życia. 50-proc. refundację otrzymają osoby w wieku 65–74 lata, osoby w wieku od 18 do 64 lat z chorobami współistniejącymi, kobiety w ciąży oraz dzieci w wieku od 2 do 5 lat. Dla dzieci szczepionki refundowane będą dostępne w formie donosowej, dla pozostałych grup – domięśniowe. To oznacza, że dla pacjentów, którzy płacą z własnej kieszeni, będzie ich w rzeczywistości mniej.
Reklama
Producenci przyznają, że Polska to bardzo trudny rynek – szczepi się bardzo mało osób – w niektórych państwach ten odsetek wynosi nawet kilkadziesiąt procent, a cena jest bardzo niska. Nie wiedzą więc, ile warto przygotować dawek, żeby potem ich nie wyrzucać. A tak było w poprzednich latach. W 2019 r. zutylizowano ich 100 tys.
– Po prostu je paliliśmy, bo nie wszystko się sprzedało. Trudno więc przewiedzieć, jak będzie w tym roku – mówi przedstawiciel jednej z firm.
Dodatkową okolicznością jest pandemia. Z jej powodu państwa wyrywają sobie preparat, a koncerny nie nadążają z jego produkcją. Już teraz, aby wszystkie zamówione szczepionki na grypę zostały w Polsce – resort zdrowia wpisał ją na listę leków objętych zakazem wywozu. Preparatami interesowały się bowiem hurtownie z innych krajów.
Sanofi, jeden z producentów, tłumaczy, że ze względu na zwiększony popyt tegoroczna produkcja wzrosła o 20 proc. względem poprzedniego roku. – Na polski rynek dostawy wzrosną w sumie o 30 proc. Etapami dostarczymy 1,2 mln dawek – mówi Monika Chmielewska-Żehaluk z Sanofi. I przyznaje, że zwiększenie dostaw będzie raczej trudne. Preparat dostarcza również firma Mylan.
Jak tłumaczą producenci, dostawy planują w oparciu o zamówienia, ale i dotychczasową wyszczepialność populacji danego kraju.
Dlaczego szczepienie przeciwko grypie jest tak ważne? Jak podkreśla prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz, konsulant krajowa ds. szczepień, to niebezpeczna choroba. Wiąże się z powikłaniami, przede wszystkim kardiologicznymi, bywa też śmiertelna.
W tym roku z powodu pandemii i reżimu epidemiologicznego grypa miała mniejszy zasięg – zmniejszyła się także liczba zachorowań na inne wirusowe choroby. W sezonie 2019/2020 było niecałe 4 mln osób z grypą lub jej podejrzeniem (dla porównania dwa lata temu liczba ta przekroczyła 5,5 mln). Odnotowano 65 przypadków śmierci (rok temu 143 zgony).
Eksperci zwracają też uwagę, że grypa osłabia organizm, tymczasem ryzyko zakażenia koronawirusem jest bardzo wysokie. Ponadto utrudniona będzie diagnostyka: wyzwaniem będzie odróżnienie, czy ktoś choruje na grypę, czy na COVID.