- Chociaż epidemii grypy w Polsce nie ma, to jesteśmy w środku sezonu grypowego, a chorych stale przybywa. Przypadków jest coraz więcej, zwłaszcza wśród dzieci - mówi prof. Antczak.
Jak podaje PZH - dane z 11 lutego br. - w Polsce jest 2,5 mln zarażonych wirusem grypy, kilka tysięcy chorych jest hospitalizowanych, zanotowano 15 zgonów. Co tydzień przybywa ok. 200 tys. nowych zachorowań na grypę i choroby grypopodobne.
- Nie ma różnicy między objawami grypy i koronawirusem. Zaniepokoić powinny: gorączka, duszność, kaszel. Najlepiej wtedy zostać w domu i zapisać się na wizytę u lekarza, szczególnie gdy jest duszność - mówi prof. Antczak.
Specjalista wskazuje, że wirus grypy od koronawirusa różni się czasem wylęgania. Grypa szybciej zakaża, okres wylęgania choroby wynosi 2-3 dni. Koronawirus wylega się dłużej: do 2 tygodni, a nawet do 21 dni. Chory zaraża, chociaż nie ma jeszcze żadnych objawów.
- Zarówno w grypie jak i przy zarażeniu koronawirusem u chorego może dojść do wirusowego zapalenia płuc. Przy zarażeniu koronawirusem po wystąpieniu wysokiej gorączki szybko rozwija się zapalenie płuc. Grypa również daje bardzo ciężkie wirusowe zapalenia płuc. Grypa działa ponadto immunosupresyjnie, co oznacza, że u zdrowiejącego pacjenta dochodzi wtedy do zapalenia płuc z nadkażenia bakteryjnego: gronkowcami czy pneumokokami. Takie przypadki są bardzo ciężkie do leczenia - mówi prof. Antczak.
Dodaje, że zapalenia płuc - obojętnie jaka jest jego przyczyna - nigdy nie należy bagatelizować.
W Polsce, gdzie jeszcze nie stwierdzono koronawirusa, wystąpienie wymienionych wyżej objawów jest wskazaniem do podania choremu leków przeciwwirusowych, które hamują namnażanie się wirusa grypy. Leki reklamowane w mediach działają wyłącznie przeciwzapalnie i przeciwgorączkowo, działają zatem objawowo. Jak wskazuje profesor Antczak, najczęściej stosowany w takich przypadkach jest lek o nazwie oseltanmiwir, który sprzedaje się wyłącznie na receptę. Należy go zażyć niezwłocznie po wystąpieniu objawów, najlepiej podczas pierwszych dwóch dób po wystąpieniu objawów.
Dodaje, że w leczeniu koronawirusa zastosowano u niektórych pacjentów leki antyretrowirusowe, czyli używane w leczeniu zakażenia wirusem HIV, np. lobinavir i rytonawir oraz inhibitor neuraminidazy, czyli oseltanmiwir, klasyczny lek przeciwgrypowy - wyjaśnia profesor.
Jak mówi, ich działanie oceniono korzystnie, nie ma jednak pewności, czy pacjenci w ten sposób leczeni sami pokonali chorobę, czy też ich stan się poprawił dzięki użytym lekom.
Profesor Antczak uważa, że środki ostrożności, które zostały podjęte przez służby sanitarne Chin, ale i innych krajów, prowadzące do zaprzestania rozpowszechniania się koronawirusa są skuteczne. - Epidemia jest zlokalizowana wyłącznie w Chinach, poza pojedynczymi przypadkami na świecie. Zupełnie czymś innym, ale moim zdaniem znacznie poważniejszym, jest wirus grypy, który zakaża setki tysięcy ludzi tu i teraz - powiedział.
Ekspert doradza tym, którzy są zdrowi i mają taką możliwość szczepienie przeciw grypie. - Odporni jesteśmy już po tygodniu, a po miesiącu mamy pełną odporność - powiedział.
Szczepienie przeciw grypie nie uchroni nas jednak przed koronawirusem. Ale jeżeli szczepimy się regularnie, to jak mówi profesor odporność nam wzrasta i jesteśmy mniej podatni na zakażenia, które - jeśli występują - to przechodzimy je lżej.