Do takich wniosków doszli naukowcy z University of Alabama w Birmingham (USA), którzy przeanalizowali dane zebrane wśród 12 306 dzieci z USA z COVID-19 potwierdzonym w laboratorium.

Reklama

Okazało się, że niecałe 19 proc. badanych dzieci miało typowe objawy choroby, takie jak: gorączka, złe samopoczucie, bóle mięśni i stawów, zaburzenia węchu i smaku, a objawy oddechowe, jak kaszel czy skrócenie oddechu stwierdzono u 16,5 proc. dzieci. Niemal 14 proc. miało objawy ze strony układu pokarmowego, takie jak nudności, wymioty, biegunka, bóle brzucha, nieco ponad 8 proc. miało objawy dermatologiczne, jak wysypka, a blisko 5 proc. bóle głowy.

ZOBACZ AKTUALNY STAN SZCZEPIEŃ PRZECIWKO COVID-19 W POLSCE>>>

W badanej grupie 5,5 proc. dzieci wymagało hospitalizacji, z czego 17,6 proc. wymagało intensywnej terapii, a nieco ponad 4 proc. – wentylacji mechanicznej. Ryzyko pobytu w szpitalu było najwyższe wśród dzieci czarnoskórych, ale ryzyko pobytu na intensywnej terapii i konieczności zastosowania wentylacji mechanicznej było podobne w różnych grupach etnicznych.

Jak komentują autorzy badania, wyniki te wskazują, że w populacji dzieci chorych na COVID-19 całkiem duży odsetek wymagał hospitalizacji, choć dzieci i nastolatki mają łagodniejszy przebieg choroby niż dorośli.

Biorąc pod uwagę dużą częstość przypadków COVID-19 bez typowych objawów, po powrocie dzieci do szkół konieczne są: zwiększona czujność oraz częste testowanie w kierunku infekcji SARS-CoV-2 zarówno samych uczniów, jak i osób z ich bezpośredniego kontaktu, podsumowują naukowcy.