„Kiedyś zgłosił się do mnie chory - kierowca motocykla, który po użądleniu przez osę stracił świadomość i wpadł do rowu. Na szczęście udzielono mu pomocy i przeżył” - opowiada dr hab. Radosław Gawlik z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Alergologii i Immunologii Klinicznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Reklama

„Kolejną osobę grzybiarze znaleźli nieprzytomną w lesie. Gdyby nie udało się jej uratować, zapewne przypuszczano by, że zmarła z powodów kardiologicznych. Tymczasem prawdziwym powodem utraty przytomności, jak się później okazało, było użądlenie osy” - dodaje specjalista.

Po użądleniu pszczoły, osy czy szerszenia rocznie w krajach europejskich umiera nawet 40 osób. Trudno dokładnie ustalić liczbę ofiar, ponieważ często lekarze nie zauważają, że śmierć nastąpiła wskutek wstrząsu alergicznego. Podejrzewają właśnie raczej problemy z sercem.

Alergolodzy przypominają, że każda osoba, która po ukąszeniu przeszła wstrząs anafilaktyczny, powinna nosić przy sobie strzykawkę z adrenaliną. Najlepiej autostrzykawkę, przypominającą długopis, którą można podać sobie zastrzyk nawet przez ubranie, nawet gdy słabniemy i tracimy przytomność. Może ona uratować życie osobom uczulonym na jad wrednego owada, gdyby nie pewne "ale"...



Problem w tym, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, które nie refundują zakupu autostrzykawki z adrenaliną. Narodowy Fundusz Zdrowia nie przewiduje takich wydatków.

Uczulonym na jad owadów osobom pozostaje odczulanie. Decyduje o nim jednak lekarz. Dlatego każde niepokojąco mocno i długo obrzęknięte miejsce ukąszenia powinien obejrzeć specjalista.

Czytaj także: Wojna z komarami. Przegrywamy... >>>