Joanna Różyńska: Unikałabym takich uogólnień. Na pewno mają problem z warunkami prawnymi, w jakich funkcjonują. Wiemy, że od wyroku Trybunału Konstytucyjnego aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety oraz gdy jest wynikiem czynu zabronionego, np. gwałtu. Ale są różne zdania, jak tę pierwszą przesłankę interpretować. Niektóre organizacje, np. Ordo Iuris, proponowały bardzo restrykcyjną wykładnię negującą wartość zdrowia kobiety, zwłaszcza psychicznego. Rozumowanie oparte na logice „życie za życie” znalazło się też w uzasadnieniu wyroku TK. Sformułowano przedziwną tezę, że adekwatna ochrona prawa życia płodu powinna respektować wymóg „symetrii dóbr – poświęcanego i ratowanego”. Zgodnie z takim rozumowaniem jedynie konieczność ratowania życia kobiety mogłaby uzasadniać przerwanie ciąży. Mamy zatem dramatycznie złą infrastrukturę prawną...
Mamy problem z moralną integralnością zawodu. Wyobrażam sobie, że lekarze jako wspólnota profesjonalistów mogliby dziś powiedzieć jednym głosem: warunki prawne, w których funkcjonujemy, są trudne, lecz jednocześnie, kierując się najlepszym interesem pacjentek, będziemy działać w określony sposób. Rola Naczelnej Izby Lekarskiej byłaby nie do przecenienia w budowaniu koalicji na rzecz pewnej interpretacji przepisów i dobrych praktyk. Po śmierci pacjentki z Nowego Targu pojawiły się pojedyncze komentarze lekarzy, ale zabrakło głosu reprezentacji środowiska.