Oznacza to, że koronawirus zabił 1 na 327 Amerykanów, albo więcej niż wynosi liczba mieszkańców San Francisco lub Seattle.

Jak zaznacza agencja, przekroczenie tego symbolicznego progu to ponure przypomnienie straszliwych skutków pandemii, zwłaszcza obecnie kiedy zagrożenie stwarzane przez zabójczego wirusa powoli znika ze świadomości wielu ludzi.

Reklama

Kiedy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła globalną pandemię Covid-19 11 marca 2020 r. liczba śmiertelnych ofiar wirusa w Stanach Zjednoczonych wynosiła 36. Od tego czasu śmiercionośny wirus rozprzestrzeniał się błyskawicznie, jak pożar, znajdując doskonałe warunki zwłaszcza w gęsto zaludnionych rejonach miejskich, jak np. w aglomeracji Nowego Jorku.

Wirus rozprzestrzenił się jednak na cały kraj docierając do najodleglejszych i słabo zaludnionych rejonów.

Do czerwca 2020 r. liczba ofiar śmiertelnych w USA przekroczyła liczbę strat amerykańskich podczas I wojny światowej a do stycznia 2021 r. także w II wojnie światowej, osiągając pułap 405 tys. zgonów.

Pandemia dotarła do praktycznie wszystkich krajów na świecie. Według danych WHO globalna liczba potwierdzonych śmiertelnych ofiar wyniosła 6,7 mln ale prawdziwa, uwzględniająca również te osoby, które zmarły z powodów pośrednio związanych z koronawirusem, sięga 15 mln.

Pandemia - jak podkreśla Reuter - na zawsze zmieniła zbiorową świadomość wszystkich narodów świata.