Grzesiowski, który jest też szefem fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń" powiedział w piątek w porannym wywiadzie dla TokFM, że będą choinki, prezenty, Wigilia, tylko bez zjazdów rodzinnych.

- Przynajmniej tak bym sugerował, żeby nie jeździć po całej Polsce przed samymi świętami i nie robić dużych rodzinnych spotkań, bo mogą to być zgromadzenia, które przyniosą później infekcje - powiedział lekarz.

Reklama

Pytany o to, jak długo potrwa jeszcze związany z pandemią szczyt zgonów w Polsce, wyjaśnił, że patrząc na statystyki można powiedzieć, że śmierć najlepiej koreluje z przypadkami zachorowań sprzed dwóch tygodni, dlatego, że przeciętnie czas walki o życie w szpitalu to właśnie dwa do trzech tygodni.

- Jeśli spojrzymy, że maksymalny punkt zachorowań był w okolicach 5 listopada, to czekają nas jeszcze - no niestety - dwa - trzy dni liczby zgonów na poziomie 700, być może nawet 800 osób dziennie - ocenił. Przyznał, że to niestety brutalne liczby, ale jest to kwestia bardziej matematyczna niż medyczna, ponieważ umiera około 2,5-3 proc. osób, które zachorowały.

Reklama

ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>

Pytany, dlaczego rząd planuje - jak mówi minister zdrowia w piątkowym wywiadzie dla jednej z gazet - kupić 31 mln szczepionek dla dorosłych Polaków, i czy to znaczy, że szczepieniami nie będą objęte dzieci, powiedział, że nie zna tej wypowiedzi ministra.

W jego ocenie koncepcja szczepienia wyłącznie osób dorosłych oznacza, że nie do końca zrozumiano jak przenosi się ta epidemia. - Dzieci są bardzo ważnym ogniwem w tej pandemii - one chorują bezobjawowo, albo skąpoobjawowo, ale one przenoszą koronawirusa - podkreślił Grzesiowski. Szczepienia powinny być również dostępne dla dzieci - może nie dla noworodków, czy niemowląt - uważa ekspert.

Reklama

Może być tak, że szczepionka nie była przebadana u dzieci i dlatego jej nie proponujemy dzieciom, ale wówczas wystarczyłoby o tym powiedzieć - stwierdził. Natomiast zakładanie, że zaszczepimy np. 80 proc. społeczeństwa i te 20 proc. nieszczepionych, to będą dzieci, jest jego zdaniem z góry błędem, bo te dzieci będą rezerwuarem wirusa - tłumaczył Grzesiowski w TokFM. - Oprócz tego, że chcemy zapobiec infekcjom i zgonom, to chcemy również, żeby wirus nie krążył w populacji, bo on cały czas będzie mutował i tego chcielibyśmy uniknąć - tłumaczył medyk.

Według niego dyskredytujące dla rosyjskiej szczepionki Sputnik, którą zaczęli testować Węgrzy, jest to, że badania nad nią nie były prowadzone zgodnie ze standardami międzynarodowymi - przeskoczono jedną z faz badań. - Nie walczymy tylko o szczepionkę, która będzie wywoływać efekt immunologiczny, bo zapewne osiągnięcie tego jest przy dzisiejszej technologii i medycznej możliwe, natomiast walczymy o szczepionki najbezpieczniejsze, czyli takie, które nie będą wywoływać działań niepożądanych - tłumaczył. - Tutaj jakiekolwiek działania niezgodne z zasadami moim zdaniem dyskredytują takie szczepionki" - dodał. Jednak, gdy taka szczepionka przejdzie całościowe, jawne i zgodne z kanonem badania w kraju, np. na Węgrzech i przyniosą one pozytywne wyniki, może być stosowana - powiedział.

Jego zdaniem obowiązek szczepień dla wszystkich nie będzie dobrym rozwiązaniem, ponieważ podczas tej pandemii jest wiele agresji i przemocy, że społeczeństwo zareaguje odwrotnie.

- Jedynym sensownym podejściem jest mądra promocja szczepień. Mądra w rozumieniu takim, że nie +młotkowanie+ ludzi i zmuszanie do szczepienia, tylko zachęcanie dobrymi przykładami - powiedział w wywiadzie.

Powinny zacząć się od autorytetów w domenie publicznej, osób budzących zaufanie społeczne. - Te osoby powinny być pierwsze i robić to przed kamerami, tak aby ludzie mieli świadomość, że nie mamy np. jakichś dwóch szczepionek - mówił.

Ekspert powiedział, że takiej sytuacji również się obawia - iż przy pojawieniu się więcej niż jednego preparatu, część społeczeństwa może myśleć, że władze czy medycy mają inną szczepionkę niż reszta społeczeństwa.

- To musi być transparentne, nieobowiązkowe i bardzo przemyślane właśnie pod kątem akceptacji społecznej - stwierdził.

W jego ocenie przez to, że są przymusy i niezrozumienie działań, w społeczeństwie pojawia się coraz więcej biernego oporu. - Nikt nie tłumaczy, dlaczego tak jest, a jeżeli ktoś nie rozumie, to pierwszym odruchem jest odwrócenie i zaprzeczenie - ocenił.