Milion – na tyle resort zdrowia nieoficjalnie szacuje niedobór szczepionek na grypę na polskim rynku. Ponieważ szczepionka znika zaraz po tym, jak trafia do aptek, Ministerstwo Zdrowia po raz pierwszy samo zabezpieczyło w tym roku szczepionki dla personelu medycznego. Jednak zapotrzebowanie z placówek opieki zdrowotnej jest już dwa razy większe, niż przewidywano.
Resort próbuje ten brakujący milion jakoś „zorganizować”. – Jeśli się uda, partia preparatów trafi na wolny rynek, ale część MZ chce kupić samo: nie tylko dokupić dla personelu medycznego, ale także dla osób po 75. roku życia, dla których w tym roku są one bezpłatne. Teoretycznie seniorzy mogliby na receptę otrzymać je z apteki. Jednak resort chce ominąć apteki i hurtownie i bezpośrednio dostarczyć wakcynę do placówek medycznych. To dlatego, że na ścieżkę przepływu preparatów z aptek i hurtowni nie ma wpływu. Już teraz tak zrobił z personelem medycznym – do dziś placówki mogą składać zapotrzebowanie do MZ na preparaty dla swoich pracowników. Resort zabezpieczył 114 tys. – a zapotrzebowanie przekroczyło 200 tys. Trwają starania, żeby uruchomić dodatkowe partie.
Być może taki mechanizm – w którym to resort zdrowia będzie kupował dla personelu medycznego oraz seniorów po 75. roku życia – zostanie już na kolejne lata.
Rzecznik MZ przyznaje, że liczba szczepionek, które trafią do Polski, może wynieść nawet 3 mln – czyli dwa razy więcej niż rok temu. Już teraz wiadomo, że uda się osiągnąć przynajmniej 2,5 mln.
Jednak aktualnie problem z dostępem jest ogromny. – Jak pani przyjdzie ze swoją, to zaszczepimy i zwrócimy koszt zakupu – mówią w prywatnych placówkach osobom, które mają w ramach abonamentu zagwarantowane bezpłatne szczepienie. Tymczasem w aptekach szczepionka jest niemal niedostępna. Małe hurtownie przyznają, że w tym roku w ogóle nie dostają produktu. Ten trafia w ich ocenie tylko do największych graczy na rynku, skąd jest dalej rozdysponowywany, m.in. do aptek.
Apteki informują, że dostają szczepionki, ale po kilka sztuk, co oznacza, że towar mają na stanie przez kilkanaście minut. Wczoraj do hurtowni trafiła szczepionka jednego z producentów – rozeszła się jeszcze tego samego dnia.
Zerową dostępność szczepionki i jednocześnie ogromne zainteresowanie nią potwierdza portal Gdziepolek.pl. – Aktualnie mamy zapisanych ponad 4 tys. osób, które oczekują na powiadomienie e-mailowe o każdej nowej dostawie preparatu. Gdy tylko je dostaną, od razu udają się do apteki i realizują receptę. Dlatego szczepionka tak szybko znika z placówek – mówi Bartłomiej Owczarek z Gdziepolek.pl. I dodaje, że po ponad 16 tys. osób dziennie wchodzi na ich stronę tylko w celu wyszukania, czy któraś z czterech szczepionek się nie pojawiła w jakiejś aptece.
Natomiast apteki tworzą listy kolejkowe, na których pacjenci zapisują się na zakup preparatu. Gdy tylko pojawia się nowa dostawa, od razu trafia do rąk oczekujących z listy. Dla tych spoza niej nic więc nie zostaje.
Neuca, jedna z hurtowni, mówi, że do tej pory otrzymała dwie dostawy szczepionki. Trzeciej spodziewa się w drugiej połowie października, czyli na dniach. – Planowana wielkość i terminy dostaw szczepionek do naszej hurtowni są zgodne z zapowiedziami, niestety zapotrzebowanie znacznie przekracza wielkość tych dostaw. Pomimo starań wielkość dostaw preparatu przeciw grypie na polskim rynku hurtowym będzie zbliżona do ubiegłorocznego poziomu. Zgodnie z deklaracjami producentów łącznie w obu kanałach sprzedaży – szpitalnym i aptecznym – będzie ok. 1,8 mln sztuk szczepionek. Z czego do aptek trafi ich ok. 890 tys. sztuk – szacuje Pawel Bernat, dyrektor departamentu komunikacji w Neuca.
Producenci mówią, że są bezsilni w tej sytuacji. – Dostarczyliśmy już do Polski milion dawek szczepionki vaxigriptetra. Jako producent po transakcji sprzedaży do hurtowni krajowych nie mamy już wpływu na to, gdzie ta szczepionka finalnie jest dystrybuowana – zaznacza Monika Chmielewska-Żehaluk z Sanofi.
Wszyscy mówią zgodnie, że głównym powodem jest nieoczekiwany, a spowodowany pandemią, wzrost zapotrzebowania. Producenci szacują, że jest ono, w porównaniu z poprzednimi latami, od pięciu do nawet dziesięciu razy większe.
W efekcie niezaspokojenia potrzeb dochodzi do spekulacji. TOK FM nagłośnił przypadek przychodni, która sprzedawała szczepionkę po ponad 400 zł. Oficjalnie pacjenci płacili nie za sam preparat, tylko za wizytę lekarską i kwalifikację do szczepienia. Po emisji materiału słuchacze pytali, która to przychodnia – zdesperowani byli gotowi wydać taką kwotę, żeby tylko się zaszczepić. W szczególnie niekorzystnej sytuacji są ci pacjenci, którzy przyjęli pierwszą porcję dwudawkowej szczepionki i muszą teraz wziąć drugą – preparatu tej samej firmy.
Resort zdrowia zwraca uwagę, że do tej pory państwo nie kupowało szczepionek – był to rynek wyłącznie komercyjny. A firmy przygotowały podobną liczbę, jak w poprzednich latach – dla ok. 4 proc. Polaków, gdyż tyle osób się do tej pory szczepiło. – Teraz to może być nawet 20 proc., z powodu pandemii wszyscy chcą się zabezpieczyć chociażby przed grypą – mówi przedstawiciel jednej z firm. I dodaje, że na przyszły rok samorządy i resort powinni oszacować, jakie będą potrzeby społeczne i zgłosić to firmom do końca roku.