Do połowy sierpnia w Polsce odnotowano 10 razy więcej przypadków odry niż przed rokiem. W sumie naliczono ich ponad 1,3 tys. – wynika z danych Państwowego Zakładu Higieny. Epidemiolodzy uważają, że w kolejnych tygodniach liczba ta może rosnąć. Na Ukrainie ujawniono właśnie nowe ognisko choroby.
– To o tyle istotne, że stamtąd właśnie odra została przywleczona do Polski – uważa wirusolog prof. Włodzimierz Gut.
Zgodnie z danymi WHO Ukraina zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem nowych przypadków choroby. Do końca lipca odnotowano ich tam ponad 50 tys. Nic też nie wskazuje na to, by sytuacja u naszego wschodniego sąsiada miałaby się poprawić. Według ekspertów WHO i UNICEF-u, którzy monitorują tam sytuację – jednym z głównych powodów jest sprzeciw wobec szczepień. Pomimo rosnącej liczby zachorowań i 18 zgonów nadal bardzo silny jest tam ruch antyszczepionkowy. Kilka dni temu w Kijowie odbyła się demonstracja po tym, jak władze zagroziły, że zakażą chodzenia do szkół – szczególnie w najbardziej zagrożonych chorobą regionach – niezaszczepionym dzieciom.
"Przyjechałam tutaj z córką, aby chronić jej prawo do edukacji bez szczepień, bez wstrzykiwania trucizny do jej krwi" – mówiła, cytowana przez AFP, 29-letnia Iryna Lazutkina. Dodawała, że "szczepienia to tykająca bomba zegarowa", tłumacząc, że może prowadzić do alergii, chorób autoimmunologicznych, a nawet raka.
Lekarze podkreślają, że nie ma na to żadnych dowodów naukowych. Zaś minister zdrowia Ukrainy Ulyana Suprun ostrzegła, że odra to niejedyne zagrożenie – z powodu niskiej liczby szczepień istnieje prawdopodobieństwo wybuchu ognisk błonicy i tężca. Pomimo to protestujący żądali prawa do wolnego wyboru, dodając, że "przymusowa interwencja medyczna jest przestępstwem".
Ukraina to jedno z dwu państw europejskich, które znalazły się w zestawieniu WHO – monitorującego stan epidemiologiczny na świecie w kontekście odry. Ostatnie, bo 10. miejsce zajmuje Gruzja z 3,8 tys. chorych w tym roku. Pierwsze miejsce w odnotowywaniu nowych przypadków należy do Madagaskaru, gdzie na odrę zachorowało w tym roku już ponad 127 tys. osób. Wielką trójkę zamykają Filipiny z ponad 36 tys. chorych. Jak wynika z najnowszego raportu WHO liczba nowych przypadków odry wykrytych do końca lipca jest prawie trzykrotnie wyższa niż w tym samym okresie roku ubiegłego i najwyższa od 2006 r. Od początku bieżącego roku zanotowano ponad 364,8 tys. nowych przypadków choroby. W analogicznym okresie poprzedniego roku było ich 129,2 tys.
Jak zauważają eksperci z PZH, odra na dobre wróciła też do naszego kraju w ostatnim kwartale 2018 r. Od października systematycznie rośnie liczba chorych. W całym 2018 r. odnotowano już ponad pięciokrotny wzrost zachorowań (355 przypadków) w porównaniu z 2017 r. (63 przypadki). Wzrost ten był związany ze zwiększoną liczbą przypadków odry w całym regionie europejskim WHO, w tym krajach bezpośrednio graniczących z Polską, jak również z wieloletnią aktywnością ruchów antyszczepionkowych. To, co budzi największe obawy ekspertów, to fakt, że epidemiczny wzrost wystąpił po prawie 10-letnim okresie, w którym choroba była bardzo dobrze kontrolowana i bliska eliminacji.
Zdaniem prof. Włodzimierza Guta ryzyko dalszego rozwoju choroby wiąże się z napływem nowej fali pracowników ze Wschodu, wiele osób na czas wakacji wróciło bowiem do domu. – Jedyne, co nas ratuje, to duża liczba szczepień prewencyjnych, które zostały wykonane w związku z ostatnio wykrytymi w Polsce ogniskami choroby. Jest szansa, że dzięki nim choroba nie będzie się szybko rozprzestrzeniała – podkreśla profesor i dodaje, że do pełnego sukcesu potrzeba jednak pełnej odporności wśród pracowników służby zdrowia. – To oni są na pierwszej linii frontu – zaznacza.
W Polsce nie ma planów objęcia pracowników służby zdrowia dodatkowymi szczepieniami, które zapewnią im 100 proc. odporności, choć apelowali o to nawet niektórzy inspektorzy sanitarni. Nie wypalił też pomysł wprowadzenia ochrony przed chorymi przyjeżdżającymi zza wschodniej granicy. Rok temu po pierwszych poważnych przypadkach przywiezionych z Ukrainy Główny Inspektor Sanitarny z resortem zdrowia oraz przedstawicielami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych rozważali wprowadzenie kontroli przez uzależnienie otrzymania wizy od przedstawienia zaświadczenia o szczepieniu. Eksperci uznali jednak, że nie ma prawnych możliwości do wdrożenia tego rozwiązania. Stwierdzili też, że nie da się realnie sprawdzić, czy zaświadczenia o szczepieniach są prawdziwe. Jak przyznaje Jarosław Pinkas, szef GIS – takie certyfikaty można kupić albo sfałszować – procedura weryfikacji byłaby niemożliwa. – To, co pozostało, to zaangażowanie się Polski w działania edukacyjne prowadzone przez WHO. To jedyne możliwe obecnie działanie – mówi Pinkas.
Jak przyznają eksperci, Polska może liczyć jedynie na to, że sytuacja epidemiologiczna u naszych sąsiadów się poprawi. I że nie będzie rosła liczba antyszczpionkowców. Szczepienia, obok szybkiej diagnozy, to na razie jedyna broń w walce z chorobą. Odra to najbardziej zakaźna choroba. Może być też śmiertelna.