To nie lekarze, lecz pracodawcy i pracownicy mają być karani, jeśli lekarz wypisze receptę pacjentowi, który nie jest ubezpieczony. NFZ szykuje propozycję zmian w prawie, które obciążą ich kosztami błędnej refundacji, jeśli nie dopełnią obowiązków związanych w wyrejestrowaniem z ZUS.
Wczoraj Donald Tusk rozbrajał jedną minę. Zapewnił lekarzy, że nie będą karani za wystawienie recepty nieubezpieczonemu pacjentowi, dopóki nie będą mieli dostępu do Centralnego Wykazu Ubezpieczonych. Jednak okazuje się, że system NFZ nie jest wiarygodny. Wykazuje tylko 85 proc. prawidłowych danych. Powody są różne: pacjenci już nie pracują, a pracodawca ich nie wyrejestrował, lub pracują, ale firma nie płaci składek. NFZ chce, by to oni zapłacili dodatkowo za błędy w bazie danych. Jeśli lekarz wystawi receptę nieuprawnionemu, fundusz obciąży kosztami firmę lub pracownika, jeśli to on skorzystał na błędach w ewidencji.
Ale to niejedyny problem. Zagrożona jest budowa wartego 712 mln zł elektronicznego systemu do gromadzenia danych medycznych. To on miałby w przyszłości rozwiązać takie problemy, jak ten z nową ustawą refundacyjną. Komisja Europejska, która finansuje projekt, już domaga się wyjaśnień w sprawie jego realizacji.
Platformę, zwaną Projekt P1, tworzy Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ). W nowym systemie każdy pacjent ma mieć własne konto z historią choroby i będzie mógł zdalnie umawiać wizyty. Nie będzie już problemu z receptami – system automatycznie dostosuje np. poziom odpłatności za leki, o który toczy się obecnie bój między lekarzami a rządem, wypełni PESEL, adres i oddział NFZ na recepcie, a także pokaże, czy pacjent jest ubezpieczony.
Jednak z trwającej jeszcze kontroli prowadzonej przez Władzę Wdrażającą Programy Europejskie wynika, że CSIOZ nieprawidłowo przeprowadza przetargi, z funduszy europejskich finansuje projekty, których nie powinno, i ma opóźnienia w realizacji. Podobne uchybienia wykazała kontrola NIK, o której „DGP” pisał miesiąc temu. Po tej publikacji urzędnicy Komisji Europejskiej zażądali wyjaśnień od Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Unijnych urzędników niepokoją decyzje Urzędu Zamówień Publicznych, który zakwestionował wszystkie umowy CSIOZ zawarte z jedną z firm – Milstar. Jeśli wyjaśnienia ministerstwa ich nie przekonają, Unia może cofnąć dotację.
W dodatku P1 jest budowany według wzoru angielskiego, tymczasem kilka miesięcy temu Wielka Brytania – po kilku latach prac i wydaniu 7,7 mld funtów – ogłosiła klapę projektu. Okazało się, że wykonanie jednolitej platformy dla wszystkich placówek, które miały różne oprogramowanie, było niemożliwe.