Kampania Jest jak Jest – Mam wybór! rozpoczęła się w listopadzie. Amazonki chcą za jej pomocą wesprzeć kobiety, które zmagają się z zaawansowanym rakiem piersi i pokazać im potencjał możliwości jakie mają mimo przewlekłej choroby. Jednym z jej elementów jest spot, którego pani Jolanta jest bohaterką.

Reklama

Choroba pojawiła się w jej życiu 20 lat temu. W trakcie rutynowych badań lekarze wykryli w jej piersiach liczne torbiele. Dla 38-letniej wtedy Jolanty Jędroszkowiak, aktywnej zawodowo i pełnej życia, diagnoza była szokiem. Torbiele zostały usunięte, ale lekarze zdiagnozowali mastopatię, czyli łagodne, ale nienowotworowe zmiany tkanek, które kilkukrotnie zwiększają ryzyko zachorowania na raka piersi (prawdopodobnie ich przyczyny są hormonalne, choć specjaliści wciąż spierają się w tej kwestii). Oznaczało to, że pani Jolanta już zawsze będzie musiała poddawać się uważnej kontroli lekarskiej.

Radość wbrew chorobie

Bohaterka spotu kampanijnego Amazonek, mieszkanka Śremu, została pacjentką Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów OPEN w Poznaniu. Obserwacja zmian chorobowych i ich diagnostyka stały się dla niej codziennością. Tak lubiana przez nią praca w szwalni i czas spędzany z najbliższymi przeplatały wizyty w szpitalu. – Nauczyłam się z tym żyć – wspomina.

Reklama

Sytuacja zmieniła się w październiku 2014 roku, gdy przy lekkim dotknięciu piersi podczas kąpieli poczuła, jakby całe jej ciało przeszedł nieprzyjemny prąd. – Wiedziałam, że czegoś takiego nie mogę bagatelizować. Szybko umówiłam się na wizytę u mojego lekarza – opowiada.

W listopadzie, po pierwszej mammografii, lekarze zasugerowali powtórzenie badań. Wtedy pierwszy raz pomyślała, że dzieje się coś złego. Mimo łez i przerażenia, zgodnie z zaleceniem wykonała kolejne badania. W grudniu, tuż przed Bożym Narodzeniem, przyszły wyniki, których tak się obawiała – w pobranym wycinku znaleziono komórki nowotworowe, a złośliwy rak zdążył już zaatakować węzły chłonne…

Początek 2015 roku przyniósł pani Joli dwie operacje wycięcia węzłów chłonnych i nowe wyzwanie – nauczenie się życia z rakiem, tak by nie zabrał z niego całej radości. – W gruncie rzeczy zawsze wiedziałam, że zmiany w piersiach mogą przekształcić się w nowotwór. Jednak w pierwszych miesiącach leczenia odpychałam od siebie myśl o tym, jak bardzo jestem chora. W końcu zrozumiałam, że rak już ze mną zostanie – opowiada.

Reklama

Dyspozycyjna babcia

Pani Jola przyznaje, że zawsze miała silną osobowość i poczucie humoru. – W szpitalu tak zagadywałam koleżanki, że umierały ze śmiechu, a nie na raka. No ale jak można się zamartwiać chorobą, skoro jest ona niezależna od nas? – mówi z uśmiechem. Zamiast na chorobie skoncentrowała się więc na rzeczach, które były dla niej ważne i na które miała wpływ – najbliższych i pasji.

– Dyspozycyjna babcia – tak mówi o sobie i z uśmiechem opowiada, że niedługo będzie zajmowała się nie tylko wnuczką, ale i drugim wnukiem. Aleksandra Ratajczak, prezes śremskiego oddziału Amazonek, w którym pani Jola aktywnie działa, wspomina prelekcje z jej udziałem. – Można było odnieść wrażenie, że rozmowa toczy się o przeziębieniu, czy grypie, a nie o raku piersi! Tak pozytywną energię wnosiła w sytuację pani Jolanta – opowiada.

To, że pani Jola cieszy się towarzystwem i wsparciem najbliższych zawdzięcza też swojemu lekarzowi – po przejściu pełnej terapii skojarzeniowej wspólnie z nim zdecydowała, że najlepszym wyborem dla niej będzie chemioterapia doustna, bo taka terapia pozwalała jej opiekować się w domu wnuczką, z którą uwielbia spędzać czas. Z czułością opowiada o tym, jak śpiewa dziewczynce piosenki, które pamięta z popołudni spędzanych z własną babci, a wnuczka odwdzięcza się jej kolejnymi laurkami, które wspólnie wieszają na lodówce.
– Chwile z bliskimi są dla mnie bezcenne, a dzięki temu że odwiedzam teraz szpital raz na kilka miesięcy, a nie raz na kilka tygodni, to tych chwil jest więcej – cieszy się.

Żeby nie koncentrować się na chorobie, nauczyła się wyplatania z papierowej wikliny. Tworzy prawdziwe cuda z papieru. Zdarza jej się też pisać wiersze. - Kiedy walczy się z poważną chorobą, najlepiej zająć się pasją z całych sił, bo wtedy po prostu się o niej nie myśli – radzi z właściwą sobie bezpośredniością.

Pani Jolanta wciąż przyjmuje chemioterapię i ma świadomość, że choroba jest tylko, jak sama mówi, zaleczona i nie może być niczego pewna. Jednak trzyma się mocno optymistycznego podejścia i cieszy dobrymi wynikami ostatnich badań, w których markery nowotworowe nic nie wykazały. – Może te wyniki są teraz dobre, bo nie rozpamiętuję choroby? – zastanawia się. Dodaje, że z perspektywy czasu widzi wyraźniej, jak poważny był jej stan, ale stara się w to nie zagłębiać. Dostrzega za to, że choroba pozwoliła jej zwolnić, zauważyć, że wcześniej życie uciekało przez palce. – To jest piękne w chorobie – stwierdza odważnie i trudno jej nie wierzyć.

Aleksandra Ratajczak dodaje, że doświadczenie pani Jolanty, nauczenie się tego, że w życiu ważne jest tu i teraz, że nie wiemy, co będzie jutro i otwarte mówienie o tym ludziom, nie jest niestety doświadczeniem wszystkich chorych. – Wiele z nich zamyka się w sobie. Kobiety, które były otwarte, stają się wylęknione i mają problem nawet z rozmową z najbliższymi. Choroba żyje, ale przecież my też żyjemy, to jest nasze życie! - mówi, podkreślając jak ważne jest, by zawalczyć o siebie w trakcie terapii raka piersi.

Zobacz spotu kampanii: https://www.youtube.com/watch?v=n8t4vY6R5Ok