Niektóre firmy farmaceutyczne zapowiedziały, że po zarejestrowaniu i uzyskaniu zgodny będą w stanie wprowadzić do użycia szczepionki przeciwko COVID-19 jeszcze w 2020 r., najprawdopodobniej w drugiej połowie grudnia.

Reklama

W Polsce pierwsze takie preparaty mają być dostępne na początku 2021 r. Minister Zdrowia Adam Niedzielski zapewnił we wtorek, że mamy zapewnione szczepionki dla wszystkich dorosłych Polaków, czyli ponad 30 mln osób. W pierwszej kolejności będą mogli z nich skorzystać pracownicy służby zdrowia, służb mundurowych oraz seniorzy.

Część osób obawia się jednak, że szczepionki te mogą być „niebezpieczne”, ponieważ wprowadzane są w wyjątkowo szybkim tempie. Specjaliści jednak uspokajają. - To nieprawda, że szczepionki przeciwko COVID-19 są słabo przebadane, bo szybko się je wprowadza – powiedziała podczas webinarium dr Alicja Chmielewska, wirusolog molekularny z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>

Specjalistka wyjaśniała, że szczepionki, które mają być wprowadzone do użycia w Unii Europejskiej i USA przeciwko COVID-19, przeszły wszystkie konieczne fazy badań. - Najpierw – podkreśliła – w laboratoriach sprawdza się, jakie części wirusa są przydatne, jakie mają właściwości. Potem prowadzone są badania przedkliniczne na zwierzętach, a dopiero potem badania kliniczne I, II i III fazy.

W przypadku szczepionek przeciwko COVID-19, jakie mają być stosowane w Unii Europejskiej, wszystkie te badania zostały wykonane. Z tą różnicą, że w znacznie szybszym tempie niż zwykle, jednak żadnej z faz nie pominięto. - Skrócono badana wstępne, a było to możliwe, ponieważ wcześniej prowadzono badania nad wirusem SARS. Tę wiedzę można było wykorzystać i zrobiono nowe szczepionki w analogiczny sposób – wyjaśniała dr Chmielewska.

Przypomniała, że w ostatnich latach nastąpił gwałtowny rozwój biologii molekularnej, co pomogło w przyspieszeniu badań nad szczepionką przeciwko koronawirusom SARS-CoV-2. Na sekwencjonowanie materiału genetycznego wirusa trzeba było poświęcić dawniej co najmniej kilka miesięcy badań. W przypadku koronawirusa wywołującego COVID-19 udało się tego dokonać w zaledwie 10 dni. Drobnoustrój ten zsekwencjonowało wiele laboratoriów na świecie, w tym także w Polsce.

Reklama

Można było skrócić także badania przedkliniczne, jakie prowadzone są na zwierzętach. - Badania kliniczne trzech faz (na ochotnikach) wykonywane są w taki sposób, że kiedy jedne się kończą od razu zaczynają się już drugie nachodząc na siebie. Jednak żadnej fazy nie pominięto – podkreśliła wirusolog.

Specjalistka zwróciła też uwagę, że produkcję szczepionek przeciwko COVID-19 rozpoczęto zanim jeszcze została ona zarejestrowana. Producenci ponieśli w ten sposób ryzyko, ponieważ jedynie wtedy, gdy szczepionki pomyślnie przejdą wymagane procedury, będzie można je zarejestrować i wprowadzić do użycia. Decyzje w tej sprawie w odniesieniu do pierwszych preparatów przeciwko SARS-CoV-2 mają zapaść w najbliższych tygodniach.

Zdaniem dr Chmielewskiej ważne będzie, aby jak najwięcej osób zaszczepiło się przeciwko COVID-19, by uzyskać tzw. odporność stadną. - Im więcej będzie ludzi odpornych, tym mniejsze będzie ryzyko żeby wirus przeskoczył od zakażonej osoby na inne - dodała.

W pierwszej kolejności poza pracownikami służby zdrowia i służb mundurowych powinny być zaszczepione osoby starsze i cierpiące na inne choroby, bo są najbardziej narażone na infekcje. Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że spośród seniorów najpierw planowane jest szczepienie osób w wieku co najmniej 75 lat.

- W przypadku osób starszych jest obawa, że mogą one słabiej zareagować na szczepionkę, bo ich układ immunologiczny nie jest w pełni sprawny. Ale te osoby mogą być też lepiej chronione, gdy więcej osób będzie szczepionych i odpornych na zakażenie – podkreśliła dr Chmielewska.

Szczepienia są najbardziej skutecznym sposobem zwalczania infekcji wirusowych. Przykładowo, dzięki nim udało się wyeliminować ospę prawdziwą.

Szczepionki przeciwko COVID-19 działają w ten sposób, że zawierają formę wirusa, który nie jest dla nas groźny, został osłabiony lub zabity, ale wywołuje reakcję odpornościową organizmu.

- Nasz układ immunologiczny uczy się go rozpoznawać i gdy dojdzie do kontaktu ze zjadliwą jego wersją, nasz organizm może szybko na niego zareagować. Takie zakażenie przechodzimy jedynie bezobjawowo lub łagodnie – wyjaśniała dr Chmielewska. Głównym celem szczepień jest uniknięcie ciężkiego przebiegu choroby oraz jej powikłań.

Niektóre szczepionki nowej generacji przeciwko SARS-CoV-2 zawierają jedynie fragmenty wirusa lub cząstki wirusopodobne. W takiej postaci również nie są groźne – tłumaczy specjalistka - gdyż nie zawierają materiału genetycznego i nie mogą się namnażać.

Aby wywołać reakcję odpornościową organizmu, wystarczy dostarczyć informację genetyczną o wirusie, czyli fragment materiału genetycznego wirusa, na przykład mRNA (kwas rybonukleinowy). Może on kodować białko powierzchniowe drobnoustroju, dzięki któremu drobnoustrój wnika do atakowanej komórki. Nasze komórki pod wpływem takiej informacji genetycznej zawartej w szczepionce same wytwarzają to białko, a nasz układ odpornościowy uczy się je rozpoznawać, a potem – kiedy się z nim zetknie - może zneutralizować wirusa.

Szczepionki mogą zawierać również tzw. wektory wirusowe. Wykorzystuje się w nich innego wirusa, np. wywołującego przeziębienie niegroźnego adenowirusa, żeby przeniósł materiał koronawirusa do naszych komórek. Komórki przepisują wtedy DNA na RNA, a potem wytwarzają białko, które jest tak naprawdę szczepionką.