Około 600 dzieci z COVID-19 było hospitalizowanych od początku epidemii na dziecięcym oddziale zakaźnym w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie. - W tej chwili koronawirus pokazał swoje groźniejsze oblicze, jeśli chodzi o dzieci. Najprawdopodobniej przyczyną jest mutacja delta. Z naszych badań przeprowadzonych podczas czwartej fali wynika, że od września na naszym oddziale mieliśmy 190 pacjentów z COVID-19, z czego połowa to były dzieci do pierwszego roku życia. Najmłodszy pacjent miał 12 dni. Najciężej chorują właśnie maleńkie dzieci, do trzeciego roku życia – podkreśliła ordynator oddziału chorób zakaźnych dziecięcych w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie dr n. med. Barbara Hasiec.

Reklama

Objawy COVID-19 u niemowlaka

Jak podała, charakterystyczne objawy COVID-19 u niemowląt to utrzymująca się temperatura, często bez kaszlu, z tymże u blisko 100 proc. dzieci występuje zapalenie płuc już w pierwszym tygodniu choroby. Czasem pojawiają się też wymioty, biegunka.

Ordynator zwróciła uwagę, że równie ciężko chorują też dzieci w wieku 15-17 lat. Często bez żadnych obciążeń mają tak samo nasilone objawy jak dorośli, czyli trafiają do szpitala z dusznością, obniżającą się saturacją i wymagają leczenia tlenem czy remdesivirem. Doktor powiedziała, że zdarzają się pojedyncze przypadki zgonów u dzieci z powodu COVID-19. - Również w Lublinie kilkoro dzieci zmarło w oddziale intensywnej terapii – zaznaczyła.

Reklama

Oddział zakaźny dziecięcy w wojewódzkim szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie dysponuje obecnie 30 miejscami dla dzieci z COVID-19. - Dwa tygodnie temu oddział był zapełniony. Tyle, ile osób wypisywaliśmy, tyle od razu przyjmowano nowych. Dzieci wręcz czekały na miejsce, trzeba było odsyłać je do innych miast. Wtedy decyzją wojewody w innych szpitalach na Lubelszczyźnie powstały pojedyncze łóżka zakaźne w oddziałach pediatrycznych, żeby nas wesprzeć. Mam wrażenie, że w tym tygodniu problem zakażeń jakby trochę się wyciszał, jakby to mijało, ale nie jestem pewna, czy to chwilowa tendencja czy bardziej długotrwała – powiedziała ordynator.

Jak wyjaśniła, ze względu na specyfikę oddziału dziecięcego, dla komfortu psychicznego dziecka i komfortu chorowania potrzebna jest obecność rodzica. - Często małe dzieci przebywają na oddziale z mamą, są też mamy karmiące piersią. Oczywiście wszystko odbywa się w reżimie sanitarnym. Dorośli przebywają razem z dziećmi w izolatkach, matkę i dziecko traktujemy wtedy jako oboje zakaźnych pacjentów. W razie potrzeby stosowane są środki przywoływania lub kontakt telefoniczny – powiedziała dr n. med. Barbara Hasiec.

Zapytana o pierwsze doświadczenia z COVID-19 odpowiedziała, że pierwsze podejrzenie zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 na oddziale zanotowano w styczniu 2020 r., kiedy 9-letnia dziewczynka po pobycie w Chinach zgłosiła się do szpitala z powodu utrzymującej się gorączki i objawów infekcji. - Okazało się, że nie jest zakażona, ale wtedy tak naprawdę po raz pierwszy zetknęliśmy się z taką możliwością – dodała doktor.

Dr n. med. Barbara Hasiec jest zakaźnikiem od blisko 40 lat. Jak powiedziała, nie jest zaskoczona samą epidemią, bo całe życie uczono nas, że mogą takie wystąpić i w związku z tym, jak się do nich przygotowywać.

Reklama

- Uruchamiane rezerwowych łóżek albo przekształcanie oddziałów – tak właśnie postępuje się podczas epidemii. Przecież te wielkie hale z łóżkami na zdjęciach z 1918 roku podczas grypy hiszpanki, to są nasze współczesne szpitale tymczasowe. One wyglądają tylko trochę nowocześniej, są też lepiej zaopatrzone. Nie sądziłam, że będę taki obrazki oglądać na żywo. Muszę przyznać, że jest to dla mnie cenne doświadczenie – dodała.

Jednocześnie zaznaczyła, że ważniejszym momentem dla jej życia zawodowego będzie chwila, kiedy w Lublinie powstanie nowoczesny oddział chorób zakaźnych dla dzieci. - Nasz budynek służy od lat dzieciom z chorobami zakaźnymi i spełnia swoje zadania, ale potrzebny jest nowoczesny oddział na europejskim poziomie. To byłby sukces dla środowiska zakaźników, tym bardziej, że z pewnością przyjdą kolejne, inne epidemie”– podkreśliła dr n. med. Hasiec.

Jak przyznała, podczas trwania pandemii koronawirusa, pozytywnie zaskoczyło ją natomiast to, że tak szybko wynaleziono szczepionkę przeciw COVID-19. - Rozczarowana jestem natomiast taką biernością społeczeństwa w ograniczeniu rozprzestrzeniania się epidemii, tak jakby liczyli, że ktoś za nich to zrobi. Dziwi mnie ta lekkomyślność – dodała.

Przypomniała, że wszystkie epidemie na świecie pokazały, że jedyną formą skuteczną walki z pandemią są masowe szczepienia ochronne. - Ta epidemia się nie skończy, póki każdy z nas nie weźmie udziału w walce z nią poprzez szczepienie ochronne. Uważam, że przy takiej dziennej liczbie osób, które umierają z powodu COVID-19, to osoby niezaszczepione powinny być poddane większym restrykcjom. W szczególności zwracam się tu do rodziców. Nie dopuszczajmy swoim lekkomyślnym zachowaniem, żeby dziecko w pierwszym miesiącu życia miało koronawirusowe zapalenie płuc – zaalarmowała ordynator.

- Najgorsze jest to, że nie wiemy czy dzieci, które przebyły COVID-19 we wczesnym dzieciństwie, nie będą mieć w przyszłości jako dorośli ludzie jakichś powikłań w postaci przewlekłych chorób układu oddechowego. Nie chciałabym się o tym przekonywać – zaznaczyła dr n. med. Barbara Hasiec.