Zdaniem lekarki, która ma prywatną praktykę i jest profesorem w katedrze psychiatrii dzieci i młodzieży Columbia University, im dziecko jest młodsze, tym jest bardziej wrażliwe na różnego rodzaju stresy, braki i niedogodności ze względu na niedojrzałość układu nerwowego, doświadczeń życiowych i zrozumienia sytuacji.
Powołując się na amerykańskie badania w ciągu ostatniego roku przyznaje, że dzieci podatne są na zaburzenia lękowe. Obawiają się zarażenia wirusem, jak też o zdrowie rodziców. Często są nadpobudliwe, nadwrażliwe, boją się separacji z rodzicami, mają kłopoty ze snem.
- Rodzice pracują w domu, a dzieci uczą się wirtualnie. Nie mogą wyjść na zewnątrz, pobiegać, spotkać się z kolegami czy koleżankami, czują się zagubione. Rodzi to u nich potrzebę pytania, co będzie dalej? Pandemia posiała straszne spustoszenie i nawet małe dzieci świadome są, że wirus może spowodować ciężką chorobę i śmierć. Wśród ponad pół miliona ludzi zmarłych w Ameryce są ich rodzice, dziadkowie i inni członkowie rodzin – wyjaśnia ekspertka.
Tłumaczy, że skutki koronawirusa dotykają wiele dzieci w sposób bezpośredni, co wywołuje objawy lękowe i może powodować zespół stresu pourazowego (PTSD) związanego m.in. z utratą bliskiej osoby.
- Badania przeprowadzone w czasie pandemii wykazują, że ostatni rok wielu dzieciom zaburzył rozwój społeczny, emocjonalny i dostęp do edukacji. Szczególnie w przypadku młodszych zajęcia przez internet są bardzo mało efektywne. Trudno im skoncentrować na tym, co dochodzi do nich przez komputer, i żyć w warunkach fizycznego ograniczenia i zamknięcia – zauważyła prof. Włodarczyk–Bisaga.
W jej opinii dzieci są bardzo wrażliwe na brak struktury i rutyny. Ucząc się przy komputerze, są pozbawione nadzoru, ponieważ rodzice pracują na ogół w innym pomieszczeniu. Nadmierna ilość czasu spędzona w internecie może się stać dla nich bardzo destrukcyjna. Sytuacja zamknięcia, brak aktywności fizycznej i kontynuowania zajęć pozaszkolnych ogranicza możliwości budowania relacji rówieśniczych, co z punktu widzenia rozwojowego jest niezwykle istotne. W dobie pandemii dzieci mają zakłócony dostęp do tego, co pozwala im normalnie dorastać i przechodzić przez różne etapy rozwoju psychologicznego i emocjonalnego.
- Sytuację pogarsza fakt, że w Ameryce opiekuńcza działalność państwa jest bardzo ograniczona. Wiele rodzin żyje w trudnych warunkach materialnych, a ich dzieci należą do grupy szczególnego ryzyka. W najbiedniejszych rodzinach notuje się najwięcej zachorowań i przypadków utraty pracy. Dla takich dzieci pójście do szkoły oznaczało dodatkowy posiłek, interakcję z nauczycielami i rówieśnikami. Teraz doświadczają częściej przemocy w rodzinie i innych nadużyć. Zamknięte w domu nie mają szansy, żeby się komuś poskarżyć i poprosić o pomoc – przekonuje lekarka.
Przypomina, że dziećmi wysokiego ryzyka zajmują się różne instytucje np. Agencja Ochrony Dzieci (Child Protective Services) i Zespoły Interwencji Domowej (Mobile Crisis Team), ale w trakcie pandemii efektywność ich w dużym stopniu spadła. Wiążę największą nadzieję z tym, że wraz z otwarciem szkół dzieci będą miały większy kontakt z nauczycielami, pielęgniarkami i szkolnymi poradniami zdrowia psychicznego.
- Szczególnie skomplikowaną sytuację pandemia stworzyła dla pewnych grup dzieci z zaburzeniami psychicznymi. Np. w USA zdiagnozowano ok. 10 proc. dzieci z nadpobudliwością fizyczną i dekoncentracją (ADHD). Niedostatek aktywności fizycznej, brak codziennej struktury i brak kontaktu z rówieśnikami jest dla nich trudny do zniesienia. Stają się bardziej impulsywne, krnąbrne, co sprzyja konfliktom z rodzicami i prowadzi nieraz do przemocy w rodzinie. Jedno na 50 dzieci cierpi z powodu autyzmu. Występują u nich często opóźnienia w rozwoju mowy i rozwoju psychoruchowym. Potrzebują codziennej rutyny, bez której nie są w stanie normalnie funkcjonować, jak również ciągłego dostępu do specjalisty-logopedy, terapeuty zajęciowego, psychologa – wyszczególnia rozmówczyni PAP.
W jej przekonaniu grupę ryzyka, o której się teraz dużo mówi, stanowią dzieci z nerwicą natręctw. Ciągle myślą, że można się czymś zarazić, czy coś jest brudne.
- W sytuacji pandemii wszyscy się martwimy, czy umyliśmy dobrze ręce, czy wszystko jest zdezynfekowane, czy czegoś nie dotknęliśmy, czy ktoś na nas nie kichnął. Dziecko z taką nerwicą ma lęki przed kontaminacją, zakażeniem. Stwarza to sytuację ciężkiego stanu lękowego, co było szczególnie dojmujące na początku pandemii, kiedy nie wiedzieliśmy dokładnie, w jaki sposób wirus się przenosi i co należy robić – zwraca uwagę specjalistka.
Jak opiekować się dzieckiem w czasie pandemii?
Za największe wyzwanie w tym kontekście traktuje edukację rodziców. Uświadamiane ich, jak niezwykle ważne jest zbudowanie codziennej rutyny, spędzanie czasu z dziećmi, zabawa, tłumaczenie w sposób zrozumiały dla dziecka, na czym polega pandemia, co możemy zrobić, by uniknąć zakażenia, i stworzenie możliwie najbardziej normalnych warunków w zakresie socjalizacji i aktywności fizycznej.
Lekarka uznała za ważne zachęcanie dzieci, by wyrażały podziękowanie niezbędnym pracownikom, personelowi służby zdrowia, bo wdzięczność w stosunku do innych wspiera nasze własne zdrowie psychiczne. Postuluje też ograniczenie dzieciom dostępu do internetu.
- Istotne jest też, aby rodzice sami myśleli o swoim zdrowiu psychicznym. Jedna z wielu negatywnych konsekwencji pandemii to jej wpływ na nasze życie emocjonalne. Trudno jest być zrównoważonym rodzicem, jeśli nie dba się o własne zdrowie psychiczne – konkluduje dr Włodarczyk–Bisaga.