Biuro Rzecznika Praw Dziecka zorganizowało debatę, podczas której specjaliści dyskutowali na temat kondycji polskiej psychiatrii dzieci i młodzieży oraz konieczności przełamywania tabu, jakie wciąż stanowi ta problematyka.
Rzecznik praw dziecka Marek Michalak ocenił, że obecnie mamy do czynienia "z zapaścią, poważnym kryzysem w polskiej psychiatrii". Podkreślił, że taka sytuacja wymaga nie tylko długofalowych strategii, ale przede wszystkim natychmiastowych działań.
- Liczba pacjentów oczekujących wsparcia jest ogromna, a dzisiaj informacja jest taka, że nie wszyscy, którzy wymagają terapii, tę terapię otrzymują - powiedział rzecznik.
Jego zdaniem, problem stanowi nie tylko niedostateczna obsada lekarzy psychiatrów, ale również wzrost liczby dzieci i młodzieży wymagających pomocy psychiatrycznej. - Ważne jest także samo wsparcie miejsca (szpitala), które powinno być przyjazne dla młodych ludzi. To jest miejsce specjalne, tam się przebywa długo i wymaga ono bardzo kompleksowego wyposażenia - dodał Michalak.
Zwrócił uwagę, że zaburzenia psychiczne dzieci to nadal temat wstydliwy, a lekarze psychiatrzy wciąż muszą się mierzyć z negatywnymi stereotypami. RPD zaapelował do mediów o nagłaśnianie tego problemu i pokazywanie, że kryzysy psychiczne mogą dotknąć każdego z nas.
Konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży prof. Barbara Remberk podkreśliła, że zaburzenia psychiczne dotykają blisko 20 proc. dzieci, z czego 8-9 proc. wymaga specjalistycznej pomocy. - To daje nam liczbę ok. 400 tys. dzieci w Polsce, na których przypada 400 psychiatrów dziecięcych, czyli na tysiąc potrzebujących dzieci dostępny jest jeden psychiatra - tłumaczyła.
Remberk zaznaczyła, że brak psychiatrów dziecięcych to tylko "wierzchołek góry lodowej", ponieważ brakuje "całego systemu wsparcia". - Brakuje psychologów, brakuje miejsc, gdzie można się zgłosić do psychologa, po psychoterapię. Brakuje też miejsc, gdzie rodzina może uzyskać wsparcie - podkreśliła.
- Sytuacja jest dramatyczna w całym kraju, pacjenci leżą na dostawkach, na łóżkach polowych. To są pacjenci, którzy muszą zostać przyjęci do szpitala, ponieważ są w stanie zagrożenia życia, co w psychiatrii zazwyczaj oznacza tendencje samobójcze - tłumaczyła Remberk.
Kierownik Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego WUM prof. Tadeusz Wolańczyk, podkreślił że obecną sytuację w psychiatrii można opisać jako "epidemię zachowań zagrażających", takich jak samookaleczenia i próby samobójcze.
- Dziecko, które zaczyna sprawiać problemy w szkole i w domu, tak naprawdę nie dostaje pomocy - ocenił Wolańczyk. Tłumaczył, że poradnia psychologiczno-pedagogiczna może w takiej sytuacji postawić dziecku diagnozę trudności szkolnej i wydać opinię, że należy zindywidualizować jego opiekę.
- Szkoła stwierdzi, że ją indywidualizuje, a rodzic nie dostaje terapii, tylko informację, że ma dziecku poświęcić więcej czasu. To jest informacja fantastyczna dla rodziców dobrze funkcjonujących. Natomiast w rodzinach naszych pacjentów mamy nadreprezentację rodzin wykluczonych, m.in. z problemami alkoholowymi, i te rodziny nie dostają wsparcia - podkreślił Wolańczyk.
Jego zdaniem, powinno się przyspieszyć ujednolicenie oddziaływań w systemie edukacji i pomocy społecznej. Jak wyjaśnił, chodzi o to, by wykształcić grupę osób: psychologów klinicznych, psychoterapeutów, którzy zaczną pracować w systemie oświaty i systemie pomocy społecznej, a to mogłoby zapobiec hospitalizacji najmłodszych.