- To piece spalające węgiel stanowią największy procent źródeł emisji zanieczyszczeń powietrza w Polsce – mówiła podczas wideoprezentacji, prof. Frederica Perera z Columbia University. Naukowcy z USA i z Kolegium Medycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego prowadzili w Nowym Jorku i Krakowie badania narażonych na smog ciężarnych kobiet. – U ich dzieci zaobserwowano zmniejszoną wagę urodzeniową, mniejszy obwód głowy, niższą inteligencję w wieku 5 lat, problemy z zachowaniem w wieku 6-7 lat, objawy ADHD, lęku i depresji w wieku 9 lat, widoczne w MRI zmiany w mózgu oraz większe ryzyko astmy - wyliczała Perera. - Skutki te mają wymierny wpływ na wyniki w nauce, zarobki w późniejszym okresie życia i dalsze zdrowie. Zmniejszanie zużycia paliw kopalnych dałoby nie tylko korzyści zdrowotne, ale i ekonomiczne.

Reklama

Jak przypomniał prof. Bolesław Samoliński z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, szczególnie tragiczny w skutkach okazał się smog londyński z grudnia roku 1952, gdy zmarło 12 tysięcy osób. W rezultacie londyńczykom zakazano palenia w kominkach. Także w Polsce głównym problemem jest "niska emisja" - zanieczyszczenia emitowane przez nierzadko przestarzałe piece. Wbrew pozorom w centrum Warszawy powietrze jest czystsze niż na obrzeżach, gdzie piece w domach jednorodzinnych często opalane są czym się da. Dowiodły tego na przykład badania powietrza w Wawrze.

Wpływ zanieczyszczonego powietrza na zdrowie jest wieloraki. Sprzyja chorobom alergicznym, nadciśnieniu tętniczemu i powikłaniom sercowo-naczyniowym. O ile na Wybrzeżu zanieczyszczenie powietrza skraca życie o 15-16 miesięcy, to w Małopolsce - aż o 43.

W Polsce jakość powietrza kształtują przed wszystkim źródła komunalno-bytowe i transport drogowy - stare piece i stare samochody. - Węgiel długo jeszcze będzie podstawą wytwarzania energii w Polsce, trzeba zastąpić lokalne paleniska energetyką zawodową, zmniejszyć straty na przepływie, oszczędzać energię, wprowadzać postęp techniczny, a przede wszystkim - zmienić zachowania ludzi – mówił prof. Samoliński. A w razie smogu? Trzeba sprawdzać wyniki monitoringu stężeń pyłów, używać w samochodzie sprawnego filtru HEPA, a chodząc pieszo odpowiedniej maski (nie chirurgicznej!), używać w domu oczyszczacza powietrza - dodał.

Jak wskazał prof. Wojciech Hanke, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia środowiskowego, są dowody, że zmniejszenie ekspozycji na pyły może poprawić sytuację zdrowotną. Na przykład w austriackim Linzu zmalało dzięki temu ryzyko astmy u dzieci.

- W porównaniu z innymi krajami Europy, Polska wyróżnia się wyższymi stężeniami zanieczyszczeń pyłowych oraz benzoapirenu - zaznaczył prof. Henryk Mazurek, kierownik Kliniki Pneumonologii i Mukowiscydozy w Rabce-Zdroju. Większość zanieczyszczeń powietrza wywołuje dolegliwości ze strony układu oddechowego, w tym zaostrzenia chorób alergicznych (zwłaszcza astmy). U narażonych na zanieczyszczenia dzieci za kilkanaście lat można się spodziewać następstw onkologicznych. Maski i domowe urządzenia oczyszczające powietrze mogą pomóc, ale obniżają zawartość zanieczyszczeń w powietrzu najwyżej o kilkadziesiąt proc.

Reklama

Dzieci są szczególnie zagrożone smogiem ze względu na krótsze i węższe drogi oddechowe, niedojrzały układ detoksykacji, częste oddychanie przez usta, znaczną aktywność fizyczną i spędzanie czasu na zewnątrz. W przeliczeniu na kilogram masy ciała dziecko ma większą niż u dorosłego wentylację minutową oraz długi prognozowany czas życia.

Eksperci przypominają, że najmniejsze cząstki stałe (2 do 0,1mikrometra i mniejsze) łatwo przedostają się nie tylko do płuc, ale i krwi. - Zanieczyszczone powietrze drażni śluzówki powoduje miejscowe i systemowe zmiany zapalne. Może też działać pośrednio, zmieniając florę bakteryjną dróg oddechowych - mówił prof. Mazurek.

Jak podkreślił, smog smogowi nierówny. Powstający raczej w niskich temperaturach smog typu "londyńskiego" tworzą - prócz dwutlenku węgla i węglowodorów - pyły i tlenki siarki. W ciepłym klimacie powstaje smog typu Los Angeles, dla którego charakterystyczne są tlenki azotu i ozon. Wraz z ociepleniem klimatu może u nas zacząć przeważać smog typu LA.

Obok spalin emitowanych przez domowe piece czy samochody, istotnym zagrożeniem może być pylenie wtórne, które badała dr Monika Rusin ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Pobrała 400 próbek w 15 miastach Aglomeracji Górnośląskiej.

W przypadku jednego z placów zabaw oraz boiska w Sosnowcu stężenie metali ciężkich (cynk, kadm, ołów) w podłożu przekraczało normy nawet 30- krotnie. Zamiast czystego piasku wysypano tam odpady z okolicznych hałd. Z kolei w Olkuszu, gdzie w rekultywowanej kopalni galmanu (ruda cynku) urządzono skatepark, poziom kadmu w glebie przekroczył normę nawet ponad 100-krotnie (ponad 200 miligramów na kilogram suchej masy, przy dopuszczalnych 2 miligramach). Nie wiadomo, czy ciężkie metale w glebie to pozostałość po kopalni, czy też nawieziono odpady z hałd.

Metale ciężkie mogą być przyczyną uszkodzeń narządów, sprzyjać alergiom (cynk), nowotworom (kadm), a nawet obniżać inteligencję i zaburzać koncentrację (ołów). W przypadku badanych terenów zagrożeniem są zarówno cząsteczki zanieczyszczeń unoszące się w powietrzu, jak i obecne na rękach. Dzieci są nimi szczególnie zagrożone, bo często wkładają brudne ręce do ust, łatwiej wchłaniają metale z przewodu pokarmowego i dróg oddechowych, a ich metabolizm jest szybszy niż u dorosłego.

Wśród działań zapobiegawczych - oprócz monitorowania i zawartości metali ciężkich w miejscach zabaw i zabezpieczenia powierzchni rekreacyjnych - dr Rusin zaleca utrwalanie u dzieci prawidłowych zachowań. Chodzi na przykład o mycie rąk przed posiłkiem, zmianę odzieży po zabawie na zewnątrz oraz mycie zabawek używanych na placu zabaw.

Trwa ładowanie wpisu