Zwolennikom chodzi o to, by zapobiec ciężkim genetycznym chorobom u dzieci. Takie choroby pojawiają się, gdy matka ma wadliwe struktury komórkowe zwane mitochondriami. Mitochondria zawierają minimalną ilość DNA. Nowa metoda zakłada, że oprócz komórek rozrodczych ojca i matki, przy zapłodnieniu wykorzystywane też będą zdrowe mitochondria od trzeciej osoby; tą osobą będzie obca kobieta.
Rząd chce, by każdy przypadek był rozpatrywany osobno, klinikom płodności potrzebne będą nowe zezwolenia, a dziecko nie będzie miało dostępu do informacji o dawczyniach mitochondriów. W praktyce taki zabieg przechodziłoby około dziesięciu kobiet rocznie. Nad propozycjami rządu niedługo ma głosować parlament.