Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę, że obecnie jeden pedagog szkolny przypada na 250 uczniów. Jego zdaniem to za mało. W szkole potrzebni są tacy specjaliści. Szczególnie, że problemy dzieci nie mają związku jedynie ze szkołą. Często wynikają one z sytuacji w domu.

Reklama

Dziennik "Rzeczpospolita", powołując się na rozmowę z profesorem Philipem Zimbardo, podaje, że milion polskich uczniów miało lub ma objawy depresji. Te liczby potwierdza profesor Tomasz Wolańczyk, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży. Według niego około miliona dzieci ma za sobą tak zwany epizod depresyjny: doświadczało lęków, miało obniżony nastrój lub utrudniony kontakt z rówieśnikami.

Tymczasem w tym roku szkolnym pracę mogło stracić nawet 7 tysięcy nauczycieli. Kolejne prawie 20 tysięcy będzie zmniejszony wymiar pracy.

Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje nowelizację ustawy, która da dyrektorom szkół podstawowych możliwość zatrudnienia ludzi wspierających pracę nauczycieli. Prezes Broniarz zwraca uwagę, że w projekcie nie ma nigdzie zapisu, że ta osoba ma mieć przygotowanie pedagogiczne. Można zatem sobie wyobrazić, że niektórzy będą zatrudniać osoby nieprzygotowane merytoryczne.

Broniarz zwraca uwagę, że w szkołach potrzebne są osoby, które na stałe będą pracować w świetlicach. Nie może być sytuacji, tak jak to ma miejsce w wielu gminach, że opiekę świetlicową zapewniają nauczyciele w ramach tak zwanych godzin karcianych. Wtedy nauczyciele zmieniają się w świetlicy co 45 minut, co jest niekorzystne dla rozwoju małego dziecka.

Ministerstwo Edukacji wprowadza obecnie program pomocy dla zwalnianych pedagogów. 100 milionów złotych to pieniądze na doszkolenie lub przekwalifikowanie się nauczycieli. Zakłada też dofinansowanie nawet 50 procent zatrudnienia nauczyciela na nowym stanowisku. Jest to rozwiązanie, które ma m.i. zachęcać dyrektorów do zatrudniania pedagogów do pracy w świetlicach.

Trwa ładowanie wpisu