Odporność zbiorowa to jedyne wytłumaczenie sytuacji, gdy spada liczba nowych infekcji mimo łagodzenia kolejnych przeciwepidemicznych ograniczeń - przekonuje prof. Ejal Leszem, dyrektor największego w Izraelu szpitala Sheba Medical Center. Nawet jeżeli jakiś człowiek jest zakażony, większość mijających go przechodniów się od niego nie zainfekuje - dodaje.
Najprawdopodobniej ok. 68 proc. z 9,3 mln Izraelczyków wytworzyło już przeciwciała przeciw Covid-19. Ponad 57 proc. całej populacji kraju przyjęło pełny cykl szczepień, reszta z uznanej za bezpieczną grupy ją przeszła, co powinno dać jej naturalną odporność - pisze BBC. Dodaje, że za próg odporności zbiorowej uznaje się 65-70 proc. zabezpieczonej populacji.
Tak działa odporność zbiorowa
Osiągnięcie odporności zbiorowej jest ważne, ponieważ umożliwia również ochronę ludzi, którzy nie mogą się zaszczepić lub których układ odpornościowy jest zbyt słaby, by wytworzyć odpowiednio silną reakcję immunologiczną.
W teorii osoba zainfekowana pierwotnym wariantem SARS-CoV-2 może zakazić średnio od trzech do czterech innych osób. W grupie, w której zaszczepiono dwie trzecie osób, choroba zostanie przeniesiona tylko na jednego człowieka - patogen będzie dalej roznoszony, ale liczba infekcji nie będzie wzrastać.
Jednak w praktyce transmisja koronawirusa jest o wiele bardziej skomplikowana. Szczepionki nie są w 100 proc. skuteczne, na dodatek niektóre osoby, które je przyjęły, mogą nadal przenosić wirusa, a nie każdy, kto przeszedł infekcję, zyskał długotrwałą odporność - wylicza stacja. Dodaje, że nowsze warianty SARS-CoV-2 rozprzestrzeniają się szybciej.
Do wniosków, że osiągnięto odporność zbiorową, należy więc podchodzić z ostrożnością, osiągnięcie tego celu będzie trudne nawet przy wysokich wskaźnikach zaszczepienia - wyjaśnia wirusolożka z Uniwersytetu w Brighton dr Sarah Pitt. Podkreśla, że ważniejszym znakiem pozwalającym stopniowo odchodzić od restrykcji powinna być stała, niska liczba nowych infekcji.