Według opublikowanego w środę, 29 marca, projektu rozporządzenia Rady Ministrów w związku z wystąpieniem stanu zagrożenia epidemicznego, obowiązek zakrywania, przy pomocy maseczki, nosa i ust w aptekach, przychodniach i w szpitalach zostanie przedłużony do 30 kwietnia 2023 r. Projekt skierowano do podpisu premiera.

Reklama

O tę kwestię została zapytana w rozmowie z PAP prof. Szuster-Ciesielska. - Przedłużenie restrykcji covidowych przynajmniej do końca kwietnia uważam za bardzo dobrą decyzję – oceniła wirusolog.

Zwróciła uwagę, że chociaż spadki są widoczne, to nie można powiedzieć, że osiągnęliśmy bezpieczny epidemiologicznie poziom. - Poza tym w dalszym ciągu utrzymuje się wysoka zachorowalność na grypę typu B. Obydwa wirusy, SARS-CoV-2 i grypy, przenoszone są drogą oddechową, stąd maseczki będą obniżały ryzyko ich rozprzestrzeniania – wyjaśniła profesor.

Podkreśliła jednocześnie, że wymienione w przepisach ośrodki opieki medycznej powinny przestrzegać obowiązujących zasad. - Z przykrością stwierdzam, że nie są one dotrzymywane, bo na przykład w aptekach zauważyłam, że zdecydowana większość osób nie przestrzega noszenia maseczek. Wydaje się więc niestety, że jest to martwy przepis – dodała wirusolog.

Odnosząc się do ewentualnego poluzowania obostrzeń od maja stwierdziła, że decydenci powinni kierować się przede wszystkim aktualną sytuacją. - Mam nadzieję, że wraz ze wzrostem temperatury, gdy otwarte drzwi i okna zapewnią lepsze wietrzenie pomieszczeń, będzie można zrezygnować z potrzeby noszenia maseczek, ale będzie to podyktowane bieżącą sytuacją epidemiczną – stwierdziła prof. Szuster-Ciesielska.

W jej ocenie, na razie nie ma mowy o zakończeniu pandemii, bo fale covidowe w tej chwili nie rozkładają się równomiernie w świecie. Jako przykład wskazała znaczący wzrost zachorowań w Anglii, gdzie, według szacunków, może być wkrótce nawet 1,5 mln osób z COVID-19.

Reklama

- Również w Australii obserwuje się wzrosty. U nas w Polsce akurat mamy spadki, ale nie jest powiedziane, że kolejna fala nie pojawi się w sezonie wakacyjnym, tak jak było to w poprzednich latach. Zwłaszcza, że w większości z nas wygasła odpowiedź po ostatnich szczepieniach, a nowe dawki przypominające wciąż nie są proponowane – ostrzegła ekspertka.

Według niej, wirus SARS-CoV-2 się jeszcze nie ustabilizował, więc nie można mówić, że mamy do czynienia z chorobą sezonową, bo "fale pojawiają się w Polsce nawet kilka razy w ciągu roku". - Musimy mieć też to na względzie planując szczepienia przeciw COVID-19– dodała prof. Szuster-Ciesielska.