Prawie trzy lata po wybuchu pandemii chińskie władze wciąż dążą do całkowitej eliminacji koronawirusa i utrzymują restrykcje określane jako najsurowsze na świecie. Składają się na to znaczne ograniczenia możliwości przyjazdów z zagranicy, wymogi kwarantanny, częste lockdowny i system śledzenia mieszkańców przy użyciu aplikacji na telefonach.
Te obostrzenia uderzały w działalność gospodarczą, zakłócały pracę fabryk i portów oraz podnosiły bezrobocie, szczególnie wśród osób młodych. Pod koniec listopada doprowadziły też do największej fali demonstracji przeciwko polityce komunistycznych władz od przejęcia sterów w kraju przez Xi Jinpinga 10 lat temu.
Choć w kraju codziennie wykrywane są wciąż dziesiątki tysięcy nowych infekcji, chińskie metropolie ogłosiły w ostatnich dniach łagodzenie restrykcji. Wiele obszarów zwolniono z lockdownów, w części miast zrezygnowano z regularnych, masowych badań, a ujemne wyniki testów nie są już sprawdzane przy wejściu do miejsc publicznych.
Część komentatorów odbiera to jako zapowiedź dalszego odchodzenia od polityki „zero covid” i rezygnacji z ograniczeń na granicach. Analitycy z banku Goldman Sachs ocenili w poniedziałek, 5 grudnia, że otwarcie może nastąpić w kwietniu. Zdaniem innych może do niego dojść później w przyszłym roku – podała agencja Reutera.
Według źródła tej agencji tajwańska firma Foxconn, podwykonawca Apple’a, spodziewa się przywrócenia pełnej produkcji w zakładach w chińskim mieście Zhengzhou - największej fabryce iPhone’ów na świecie – do końca grudnia lub na początku stycznia. Wcześniej działalność zakładu zakłóciły restrykcje covidowe i protesty.
Inwestorzy pozytywnie zareagowali na doniesienia o luzowaniu restrykcji. Kurs chińskiego juana w stosunku do amerykańskiego dolara wzrósł do najwyższego poziomu od połowy września, przekraczając przy tym pułap 7 juanów za dolara.
Nagłe wstrzymanie masowych badań w niektórych miastach wywołało zamieszanie, ponieważ część wznawiających działalność firm i innych miejsc publicznych wciąż wymagało okazywania ujemnych wyników. Doprowadziło to do dużych kolejek w punktach testów, które wciąż działały, między innymi w Pekinie i Kantonie.
Chińskie media sugerują tymczasem, że kraj może obniżyć oficjalną klasyfikację Covid-19 w hierarchii chorób zakaźnych w związku z mniejszą zjadliwością dominującego obecnie wariantu koronawirusa Omikron. Obecnie Covid-19 należy do tzw. kategorii B, ale środki zapobiegania infekcjom podejmowane są zgodnie z wytycznymi dla kategorii A.
Ponad 95 proc. infekcji wykrywanych w Chinach określanych jest jako przypadki bezobjawowe, odsetek zgonów jest bardzo niski, a utrzymywanie środków przewidzianych dla kategorii A nie jest zgodne z nauką – ocenił w niedzielę, 4 grudnia, państwowy portal Yicai. Zmiana klasyfikacji musiałaby być zatwierdzona przez rząd.
W Kantonie w najnowszej fali Covid-19 wykryto łącznie ponad 162 tys. zakażeń, z czego 90 proc. określono jako przypadki bezobjawowe, tylko czworo pacjentów było w stanie poważnym lub ciężkim, i nie odnotowano ani jednego zgonu - przekazała w ubiegłym tygodniu miejska komisja zdrowia.