- W pierwszych momentach i dniach po doznanym szoku poziom adrenaliny i kortyzolu wzrasta - to normalna reakcja organizmu. Nie śpimy, nie jemy, nasze ciała doznają uszczerbku, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ludzie nie odczuwają ogromnego zmęczenia, które w tych momentach jest jakby odkładane na bok, na później – tłumaczy terapeuta, mówiąc o pierwszej fazie wywołanych wojną zaburzeń psychicznych.
- Później, gdy chemia organizmu wraca do normy, jesteśmy wiecznie zmęczeni, chcemy spać i jeść, nadrobić tamten czas. Ważne jest, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Ludzie myślą często, że cierpią wówczas na depresję, jednak w wielu przypadkach są to jedynie proste potrzeby biologiczne, które trzeba zaspokoić - mówi Poludionny.
- Obecna sytuacja wyróżnia się tym, że pojawiające się traumy i zaburzenia psychiczne dotyczą dużej części społeczeństwa, wywołane są podobnymi doświadczeniami – zauważa. Według rozmówcy PAP wspólne doświadczenie i powszechność źródła traum nie pomoże w ich późniejszym leczeniu.
- Nie sądzę, żeby wspólne doświadczenie, jak ogólnokrajowa wojna, pomagało w leczeniu traumy. Gdy pacjent cierpi na różne zaburzenia psychiczne, ratunkiem mogą się okazać jego relacje z ludźmi, którzy pomagają mu przywrócić równowagę. Gdy wszyscy są z niej wytrąceni, jest to niemożliwe – wyjaśnia psychoterapeuta.
- Na tym etapie najważniejsze w pomaganiu ludziom, którzy znajdują się w najbardziej niebezpiecznych miejscach kraju, jest utrzymywanie z nimi stałego kontaktu. Staram się z nimi po prostu rozmawiać, być dla nich zawsze dostępnym. W tej chwili nie możemy jeszcze rozpocząć bardziej zaawansowanych terapii – mówi Poludionny. - Mogę jedynie walczyć z ich poczuciem osamotnienia i izolacji – dodaje.
Psychoterapeuta zaznacza, że bardzo trudny proces wychodzenia z traumy jest w swoim schemacie zawsze taki sam.
- Po ustaniu sytuacji, która ją wywołała, pojawia się bardzo silne i intensywne uczucie smutku czy żalu, które trwa co najmniej rok. Moim zadaniem jest wówczas zbadanie i przedyskutowanie przyczyn traumy, pomoc pacjentowi w przepracowaniu i zrozumieniu tego, co się stało. W ten sposób to uczucie stopniowo ustępuje. Później musimy wspólnie znaleźć nowy sens, nowy powód do życia – tłumaczy rozmówca PAP.