Lekarz, który zimą i wczesną wiosną ubiegłego roku był także konsultantem psychiatrycznym w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym w Warszawie zaznaczył, że część społeczeństwa przywykła do sytuacji epidemiologicznej, przystosowała się do warunków życia podczas pandemii. - Są osoby, którym nawet liczby zgonów i zakażeń spowszedniały. Oni próbuję się psychiczne przystosować do sytuacji - wyjaśnił Koprowicz. - Część ludzi jednak jest w tak zwanej gotowości lękowej - podkreślił.

Reklama

Lekarz wskazuje, że to zjawisko jest skutkiem długotrwałości pandemii i wszystkich okoliczności z tym związanych. - W tej fazie pandemii, w dwa lata po jej wybuchu, obserwujemy wyczekiwanie na to, że może być źle - zwrócił uwagę. - Wzmaga się wyraźny niepokój potęgowany troską, jak sobie poradzimy oraz obawami między innymi o naszych bliskich - mówił Koprowicz. - Wakacje pozwoliły nam na krótkie wytchnienie. Teraz, w większości, znowu jesteśmy przemęczeni i po prostu boimy się - tłumaczył dodając, że obecnie dochodzą jeszcze nowe elementy podnoszące poziom lęków.

- To obawy przed kolejnymi wariantami patogenu wywołującego COVID-19. Teraz niepokój wzbudza omikron - podkreślił. - Boimy się również tego, że - mimo informacji o lekkim przebiegu choroby przy tym wariancie koronawirusa - COVID-19 przy omikronie może też mieć cięższy przebieg - opisywał psychiatra.

- Na początku 2020 roku lęk przed zakażeniem, przed chorobą, był obawą przed czymś nowym. Byliśmy posłuszni. Przestrzegaliśmy zakazów i nakazów, przecież pamiętamy puste ulice, ale z czasem niektórzy zaczęli bagatelizować względy bezpieczeństwa - przypomniał. - Teraz ten lęk jest inny i zróżnicowany, zależny od indywidualnych warunków osób, które się boją - wyjaśnił lekarz dodając, że nie ma już tzw. reakcji zbiorowej. - Są osoby, które chodzą w maskach nawet na powietrzu, a już na pewno przestrzegają rygorów sanitarnych na przykład w sklepach, urzędach i instytucjach kultury, a są osoby kompletnie ignorujące zasady bezpieczeństwa - zaznaczył.

Psychiatra powiedział, że z punktu widzenia jego specjalności podczas pandemii pojawiło się wiele problemów dotyczących dzieci i młodzieży. - To nowe zjawisko. Gwałtownie rośnie liczba młodych pacjentów psychiatrycznych - przekazał. - Zwykle tego nie robię, ale ze względu na brak wystarczającej liczby psychiatrów dziecięcych, zacząłem również przyjmować młodszych - zaznaczył. - Zacząłem konsultować dzieci i młodzież, kiedy sytuacja jest pilna, kiedy na przykład dziecko ma myśli samobójcze. Zgadzałem się już na konsultacje pacjentów w wieku od 16 do 18 lat, teraz często zdarza mi się przyjmować dużo młodszych - wspomniał.

- Te ich problemy, niestety, są powiązane z pandemią. Chodzi o relacje w domu, o relacje z rówieśnikami, które zostały tak skrajnie zaburzone przez sytuację epidemiologiczną, że częściej u młodych pojawiają się myśli rezygnacyjne i zamiary samobójcze - wyjaśnił. - Chodzi o izolację nie tylko przed chorobą, ale i izolację wynikającą z napięcia, wewnętrzną, każdy, bo chce być w swoim, bezpiecznym świecie - mówił Koprowicz. - Zapomnieliśmy chyba trochę o tym, jak kiedyś, przed pandemią funkcjonowała rodzina. Mam wrażenie, że takie normalne relacje w domu stanowią niekiedy przeszłość i są modyfikowane przez świat wirtualny, który i przed koronawirusem miał wiele szkodliwych dla młodzieży aspektów - podsumował psychiatra.