Położony w Kalifornii ogród zoologiczny San Diego Safari Park poinformował 11 stycznia o wykryciu zakażeń w stadzie ośmiu mieszkających tam goryli. Zwierzęta były osowiałe, niektóre z nich kaszlały; u trzech stwierdzono infekcję SARS-CoV-2, którym najprawdopodobniej zakaziły się od jednego z pracowników zoo.
W poniedziałek, 24 stycznia, dyrekcja ogłosiła, że zwierzęta wracają do zdrowia. Najciężej zachorował Winston - 48-letni przywódca stada. Weterynarze potwierdzili u niego zapalenie płuc, prawdopodobnie spowodowane koronawirusem, i chorobę serca. Zwierzęciu podawano antybiotyki, leki nasercowe, zastosowano również terapię przeciwciałami.
To przypuszczalnie pierwsze infekcje SARS-CoV-2 zdiagnozowane u małp człekokształtnych. By chronić te i inne zwierzęta w zoo, niektóre z nich zostaną zaszczepione przeciw Covid-19 - przekazała lokalnemu dziennikowi "The San Diego Union-Tribune" szefowa zoo Lisa Peterson. Podkreśliła, że tak samo jak w wypadku zastosowanej wobec Winstona terapii przeciwciałami, wykorzystana zostanie specjalna substancja opracowana z myślą o zwierzętach.
- Niewykluczone, że szczepienia niektórych udomowionych gatunków zwierząt będą niezbędne, by powstrzymać rozprzestrzenianie się infekcji - piszą naukowcy z University of East Anglia, ośrodka badawczego Earlham Institute w Norwich we wschodniej Anglii i University of Minnesota w artykule redakcyjnym w najnowszym numerze pisma naukowego "Virulence".
Eksperci ostrzegają, że dalsza ewolucja wirusa u zwierząt, a następnie przeniesienie się go na ludzi stanowi znaczące, długoterminowe zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Znane są przykłady przenoszenia się SARS-CoV-2 z ludzi na zwierzęta, a także rozprzestrzenianie się koronawirusa między zwierzętami. W ten sposób mogą utworzyć się rezerwuary wirusa, w których patogen będzie ewoluować w warianty specyficzne dla zwierząt, które potem mogą powrócić do ludzi. Zmiany wirusa mogą utrudniać walkę z nim dotychczas znanymi sposobami, w tym osłabić ochronę zapewnianą przez już opracowane szczepionki.
Podobny przypadek można było zaobserwować jesienią 2020 r., gdy w Danii kilkaset osób zakaziło się potencjalnie bardziej niebezpiecznymi wariantami SARS-CoV-2, łączonymi z norkami. Trzymane na zatłoczonych fermach, hodowane na futra norki bardzo szybko przenoszą między sobą koronawirusa, co sprzyja ewolucji patogenu i transmisji na ludzi - tłumaczyli wówczas eksperci.
Duński rząd zdecydował o wybiciu wszystkich norek w kraju (szacuje się, że zabito 15-17 mln zwierząt) i wydaje się, że rozprzestrzenianie się nowych wariantów związanych z norkami w tym kraju zostało zatrzymane.
ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>
Badacze zaznaczają, że chociaż udokumentowano już infekcje u mieszkających z ludźmi kotów i psów, to nie ma na razie dowodów, by gdziekolwiek na świecie zwierzęta te zakaziły z powrotem ludzi. - Należy podkreślić, że obecnie nie obserwujemy dalszego przenoszenia się (wirusa) u kotów i psów, więc ich opiekunowie nie muszą natychmiast rozważać ich zaszczepienia, ale powinniśmy być przygotowani na taką ewentualność w przyszłości - podkreśla redaktor naczelny "Virulence" Kevin Tyler.
Rozsądne jest opracowanie szczepionek dla zwierząt domowych i hodowlanych jako środek ostrożności w celu zmniejszenia niebezpieczeństwa ewentualnej transmisji wirusa ze zwierząt na ludzi - wyjaśnia jeden z autorów artykułu, profesor genetyki ewolucyjnej Cock van Oosterhout. Jeżeli chodzi o Covid-19, ludzkość musi być przygotowana na każdą ewentualność - dodaje.
Szczepienie zwierząt przeciwko różnym chorobom jest normalną i szeroko stosowaną praktyką - przypomina na swoim portalu magazyn "Science". Na razie jednak amerykańskie ministerstwo rolnictwa nie dopuściło na rynek żadnej szczepionki na Covid-19 przeznaczonej dla zwierząt. Można jednak prowadzić badania nad ich rozwojem.
Co najmniej dwie firmy amerykańskie i zespół rosyjskich badaczy pracują już nad szczepionkami przeciw Covid-19 przeznaczonymi dla zwierząt; wszystkie z nich najpierw rozwijają substancję, która chroniłaby norki, ale celem jest wytworzenie preparatu, który można by podawać również kotom i psom - pisze "The New York Times".
Pod koniec lutego 2020 r. infekcję SARS-CoV-2 zdiagnozowano u mieszkającego w Hongkongu szpica miniaturowego. Było to pierwsze zwierzę, u którego wykryto koronawirusa. Od tego czasu na świecie odnotowano infekcje u innych psów, norek, fretek i kotów (w tym u dużych dzikich kotów mieszkających w ogrodach zoologicznych, takich jak lwy, tygrysy i pumy), ale liczba takich przypadków - poza masowymi zakażeniami norek na fermach - była bardzo niewielka.
W grudniu 2020 r. SARS-CoV-2 zakaziła się pięcioletnia samica irbisa (pantery śnieżnej) w zoo w Louisville w stanie Tennessee w USA. Infekcję stwierdzono również w połowie stycznia u uśpionego z innych powodów zdrowotnych lwa w ogrodzie zoologicznym w stolicy Estonii, Tallinie. Wszystkie te zwierzęta najprawdopodobniej zakaziły się poprzez kontakt z człowiekiem.
Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podkreślają, że główną drogą przenoszenia się wirusa SARS-CoV-2 pozostają zakażenia między ludźmi i nie ma dowodów, by zwierzęta domowe odgrywały istotną rolę w transmisji choroby.
Amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) zaleca, aby ludzie, u których stwierdzono infekcję, unikali kontaktu ze zwierzętami domowymi, tak samo jak starają się w takiej sytuacji ograniczyć swój kontakt z innymi ludźmi.