Badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 13 855 osób, a zmarło 609 chorych – podało w środę Ministerstwo Zdrowia. We wtorek informowało o 9 105 potwierdzonych przypadkach zakażenia i 449 zmarłych. Z kolei w poniedziałek badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u 5 733 osób, a zmarło 121 chorych.

Reklama

Efekt falowania

Wirusolog prof. Włodzimierz Gut zapytany, czy widać tendencję wzrostową zachorowań, zaprzeczył. - To jest normalny cykl tygodniowy - stwierdził. W jego ocenie wyższa liczb zachorowań jest widoczna w kolejnych dniach każdego tygodnia. Według niego w czwartek i w piątek będzie widoczny "efekt weekendowy", czyli maksimum zachorowań w ciągu tygodnia. W sobotę i w niedzielę - dochodzi do ryzykownych kontaktów np. ze znajomymi, których nie spotyka się na co dzień, a zakażenia tych osób stwierdzane są w kolejnych dniach tygodnia. Zatem weekendowe spotkania - zdaniem prof. Guta - powodują "ładne falowanie" stwierdzonych zakażeń.

Reklama

Obserwując liczbę zachorowań w ostatnich kilku tygodniach, prof. Gut stwierdził, że widoczna jest ogólna tendencja spadkowa w stosunku do okresu szczytowego pandemii w Polsce, gdy stwierdzonych przypadków było ponad 20 tys.

Ekspert wskazał, że nadal wysoka jest liczba zgonów. - Z reguły nie umieramy natychmiast po zachorowaniu, tylko chorujemy, a służba zdrowia potrafi utrzymać nawet przez pewien czas przypadki beznadziejne - powiedział. Oznacza to jego zdaniem, że wśród zmarłych są osoby, które zachorowały w dotychczasowym szczycie pandemii. Spadki w zgonach mamy odnotować w kolejnych dniach.

Reklama

Prognozy po Nowym Roku?

Pytany o przewidywania dotyczące zachorowań w początku przyszłego roku, stwierdził, że można szacować je na ok. 10 tys. stwierdzonych zakażeń dziennie. - To i tak jest dużo za dużo - stwierdził. Taki wariant jest możliwy jednak tylko, gdy "zachowamy zdrowy rozsądek." - zwrócił uwagę wirusolog.

Prof. Gut zwrócił uwagę, że wygaszanie pandemii jest bardzo trudne. - Z reguły okres wygaszanie jest dwa razy dłuższy niż okres wzrostu - przypomniał.