Ekspert ocenił, że notowany w ostatnim czasie wzrost liczby zachorowań na COVID-19 nie powinien dziwić.
- W oczywisty sposób sytuacja epidemiczna uległa szybkiemu pogorszeniu, znacznie wzrosła liczba wykrywanych przypadków, niestety to może nie być koniec wzrostów. Przechodzimy lekcję, która ominęła nas na początku roku. Wiosną próbowaliśmy stłumić pandemię całkowicie i uzyskać zupełny brak nowych zakażeń w całej Polsce - było blisko, ale się nie udało, i szczerze mówiąc nie udało się to nikomu na świecie. Jak widać COVID-19 to trudny przeciwnik i nie należy go lekceważyć – powiedział PAP dr Smiatacz.
Według niego, obecnie jesteśmy na etapie okresowych wzrostów i spadków liczby zakażeń, zmieniającej się w odmiennym tempie i nasileniu w różnych częściach kraju, zależnie od zachowań Polaków. Jak dodał, takie wzrosty i spadki zachorowań będą występowały do czasu zastosowania szczepionki lub gdy większość z nas przechoruje COVID-19.
- Z dużą rezerwą podchodzę do modeli matematycznych, szczególnie przy długoterminowych prognozach. Jako lekarz wolę zawsze przygotować się na gorszy scenariusz, niż wynikałoby to ze wstępnej oceny sytuacji - mówił wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych, dopytywany o to, na jakim etapie epidemii jest Polska i jak ta sytuacja może się rozwinąć.
Pytany o wprowadzane w czerwonych i żółtych strefach restrykcje, Smiatacz odpowiedział, że nie jest politykiem, aby oceniać działania rządu.
- Jako lekarz wiem, że medyczne możliwości leczenia tej choroby są nadal bardzo ograniczone. Nie mówię tu o możliwościach w Polsce, bo te są porównywalne do innych krajów europejskich, ale o możliwości leczenia przyczynowego w ogóle - podkreślił.
- Wciąż czekamy na bardzo skuteczny, prosty w użyciu i bezpieczny lek, dlatego kluczowe jest zapobieganie zakażeniom, bo gdy już dojdzie do infekcji - nasz wpływ na los chorego jest ograniczony. A ponieważ system ochrony zdrowia i gospodarka to naczynia połączone - rząd ma bardzo trudne zadanie znalezienia złotego środka pomiędzy restrykcjami a sprawnym funkcjonowaniem całości państwa polskiego i każdego z nas – dodał ekspert.
Zwrócił przy tym uwagę, że dalszy gwałtowny przyrost liczby zakażonych znacznie pogorszy także dostęp do leczenia dla pozostałych pacjentów - onkologicznych, neurologicznych, urazowych, kardiologicznych itd.
- Już dostrzegamy takie następstwa. Widzimy pacjentów, którzy nie są chorzy na COVID-19, ale zostali pośrednio dotknięci przez tę chorobę i przegrywają walkę z zupełnie innym przeciwnikiem. Takim pośrednim następstwom COVID-19 też powinniśmy zapobiegać za wszelką cenę jako lekarze i jako np. sąsiedzi – wskazał.
Wyjaśnił, że dalszy wzrost zachorowań zależy od zachowań społecznych. Ważne, aby wszyscy pamiętali, że chroniąc siebie, chronimy również innych. Zdaniem eksperta, bardzo istotnym jest stosowanie się do zaleceń i wprowadzonych nakazów - zasłaniania ust i nosa, zachowania dystansu społecznego, mycie i dezynfekcja rąk.
- To każdy z nas indywidualnie trzyma w dłoniach klucz do znalezienia takiego złotego środka i w miarę normalnego funkcjonowania na co dzień. Jeżeli nie będę sam we własnym zakresie stosować się do znanych każdemu zaleceń - maseczka, dystans, dezynfekcja, unikanie tłumu i niekoniecznych podróży - jako wspólnota Polaków na pewno będziemy mieli poważne kłopoty, nawet jeśli problemy zdrowotne ominą mnie osobiście. Te zasady są proste i naprawdę warto je stosować. Ich skuteczność została potwierdzona naukowo – podsumował.