W opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" Locatelli powiedział: Nie przestaniemy nigdy przypominać, że poprawne zachowanie indywidualne ma fundamentalne znaczenie. Panika i sianie strachu nie mają sensu w tej fazie, nawet jeśli musimy słuchać dzwonków alarmowych.

Reklama

Zdaniem Locatellego obecnie jest "więcej alertu niż alarmu". Wyjaśnił przy tym, że ostrzeżeniem jest sytuacja w sześciu największych pod względem liczby ludności regionach kraju, gdzie wskaźnik zakaźności wynosi powyżej 1, co oznacza, że jedna osoba zakażona może zarazić następną.

- Rola służb terenowych ma kluczowe znaczenie, bo szybkie śledzenie przypadków pozwala zahamować zakażenia - dodał ekspert.

Zastrzegł, że wzrost wskaźnika zakaźności nie jest niczym niespodziewanym. - Do przewidzenia było to, że krzywa zakażeń nie spadnie od razu. Ważne, że ustabilizowała się po wznowieniu aktywności wielu sektorów - stwierdził.

Szef Rady Służby Zdrowia zapytany o to, czy Włochy dobrze radzą sobie z epidemią, odparł, że pod tym względem są "najlepsze w Europie". - Popatrzmy, co się dzieje w Barcelonie, dotkniętej przez 700 nowych zakażeń. To miasto mniejsze od Rzymu i mniej złożone z punktu widzenia gęstości zaludnienia - wskazał Locatelli. Wyraził przekonanie, że Włochy zasługują na wysoką ocenę.

Zaapelował do młodzieży na wakacjach, aby zachowywała się odpowiedzialnie. - Nie dzielcie się szklankami, unikajcie skupisk, noście maseczki tam, gdzie trzeba, gdy wokół są tłumy. Róbcie to dla was samych, dla innych i na znak pamięci o 35 tysiącach zmarłych we Włoszech - powiedział ekspert. - Pomóżcie nam nie dopuścić do tego, by wirus znowu zaatakował.