W Paryżu mieszkańcy od samego rana tłumnie zasiadają w ogródkach i na tarasach otwieranych restauracji i kawiarni. Stoliki ustawiane są na ulicach, skwerach, a nawet przy wejściach do metra.

W "Cafe de Phares" przy Placu Bastylii poranną kawę wypił we wtorek minister finansów i gospodarki Bruno Le Maire, przekonując, że należy cieszyć się życiem i słońcem i zacząć wychodzić z domu.

Reklama

- Jedzenie w restauracji to część naszej tożsamości i francuskiej duszy – mówił Le Maire obecnym na miejscu dziennikarzom.

Minister zaapelował również o solidarność społeczną w czasie czekającej Francję recesji i spodziewanego w tym roku spadku PKB o 11 proc. Minister zapewnił, że fundusz solidarnościowy dla sektora gastronomicznego zostanie utrzymany do końca roku.

Reklama

Otwarcie restauracji i kawiarni jest głównym i niecierpliwie oczekiwanym we Francji elementem drugiego etapu luzowania izolacji społecznej. Już w weekend restauratorzy gorączkowo powiększali swoje obszary, stawiając stoliki gdzie tylko się dało.

Władze Paryża zezwoliły restauratorom na ekspansję w przestrzeni publicznej. Mer Anne Hidalgo wydała pozwolenie na powiększanie tarasów i ogródków do 30 września. Restauratorzy muszą jednak podpisać oświadczenie, że będą respektować ruch pieszych, zasady bezpieczeństwa, a także zredukują hałas oraz zachowają czystość na zajmowanych przez siebie obszarach.

Restauratorzy skarżą się na brak czasu. Jeszcze w czwarte władze nie potwierdzały ostatecznie, czy otwarcie rzeczywiście nastąpi 2 czerwca.

Reklama

- W miniony weekend obejmujący Zielone Świątki niemożliwe było zamówienie wszystkich niezbędnych świeżych produktów na targu w Rungis – tłumaczy PAP pracownik sieci restauracji Hippopotamus.

Już w weekend ponad 10 restauratorów w Paryżu próbowało ominąć zakaz i częstować klientów kawą w swoich ogródkach należących do ich lokali, ale interweniowała policja, karząc właścicieli mandatami.

Wiele miast i miejscowości otaczających Paryż, a również żyjących z turystów, takich jak oddalone o około 60 km od Paryża Fontainebleau, słynące z okazałej rezydencji francuskich monarchów, bez turystów stały się sennym miasteczkami.

Zamek Fontainebleau do środy ma pozostać zamknięty, a usytuowane wokół dziedzińca restauracje sprzedające kawę i lody na wynos świecą pustkami. Właściciele od tygodni czekali na luzowanie kwarantanny i otwarcie obiektu.

- Podczas kwarantanny miasto przeżyło najazd motocyklistów, którzy zaczęli organizować w nim zjazdy harleyowców, ale zysku to nam nie przynosi – tłumaczył PAP pracownik restauracji w Fontainebleau, wystawiając stoliki na plac przed zamkiem.

Z uwagi na obostrzenia sanitarne władze Paryża oraz innych miast wymagają, aby między stolikami restauracji i kawiarni zachowany był odstęp jednego metra, a kelnerzy mają obsługiwać klientów w maseczkach. Sami klienci nie muszą nosić masek, a jedynie zakładać je podczas przemieszczania się po lokalu, np. w drodze do toalety.

Mimo obostrzeń przedstawiciele branży we wtorek nie kryli radości.

- To niezwykłe, że w końcu się otwieramy, choć obszar zewnętrzny to tylko ułamek przestrzeni wewnętrznej – powiedział AFP Xavier Denamur, właściciel pięciu kawiarni i bistro w artystycznej dzielnicy Paryża Marais, który zatrudnia około 70 pracowników. W "La Belle Hortense", przyjmującej normalnie 126 osób, będzie mógł obsłużyć zaledwie ośmiu klientów.

- Na początek dobre i to – kwituje Denamur.