Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny od 1 stycznia do 30 września br. w Polsce zanotowano 123 przypadki odry. W tym samym okresie roku ubiegłego było 46 takich przypadków.

Reklama

Według dra Grzesiowskiego nie ma wątpliwości, że to na razie najwyższa liczba zachorowań w ostatnich kilkunastu latach.

- Oczywiście musimy się przyjrzeć jeszcze szczegółowym danym – kto choruje, czy to dzieci, czy dorośli. Mieliśmy kilkanaście przypadków zachorowań wśród cudzoziemców. Dane te trzeba dokładnie przeanalizować" – podkreślił dr Grzesiowski.

Zauważył jednocześnie, że być może mamy do czynienia z początkiem fali zachorowań, która dotknęła inne kraje europejskie. Na przykład w Niemczech dwa lata temu w rok liczba zachorować wzrosła z około 120 do tysiąca.

- Obawiam się, że możemy mieć do czynienia z podobną sytuacją, tylko może w wolniejszym tempie, bo jeszcze wciąż mamy proporcjonalnie większą ilość zaszczepionych osób – dodał.

Grzesiowski wskazał, że możemy widzieć w tym momencie więcej zachorowań ze względu na rosnącą liczbę osób nieuodpornionych, czyli tych, które powinny się zaszczepić, a tego nie zrobiły.

Reklama

- Trzeba też pamiętać, że co rok rodzi się około 400 tys. dzieci. Szczepienia wykonuje się po ukończeniu pierwszego roku życia, więc rocznie mamy około 800 tys. niezaszczepionych dzieci: tych, które się jeszcze nie zaszczepiły lub ich rodzice odmówili szczepienia, oraz dzieci nowonarodzone – zauważył Grzesiowski. W przybliżeniu licząc, rocznie około miliona ludzi jest niezaszczepionych. Jest to wyraźne pole do epidemii – podkreślił.

- Od lat mówimy, że nieszczepienie prowadzi do epidemii. Jeżeli musimy przećwiczyć epidemię na własnym narodzie, jeżeli potwierdzą się te przypuszczenia i będziemy mieli zachorowania epidemiologiczne, to tak się stanie – wskazał Grzesiowski. Dodał, że dane na ten temat muszą być udostępnione opinii publicznej, bo może, jak ludzie zobaczą, że odra jest, to się zaszczepią.

- Są ludzie, którzy mówią "nie szczep się, nic się nie stanie", a tu nagle mamy fakty – nie ma szczepionki, jest więcej zachorowań – wskazał.

Odra jest jedną z najbardziej zaraźliwych chorób. Zakażenie szerzy się drogą kropelkową i przez bezpośrednią styczność z wydzieliną jamy nosowo-gardłowej chorej osoby. Objawy choroby to gorączka, mocny kaszel, wysypka plamisto-grudkowa, zapalenie spojówek, światłowstręt i nieżyt błony śluzowej nosa.

Dość częste są powikłania po odrze. Te lżejsze to np. zapalenie ucha środkowego i zakażenie żołądkowo-jelitowe, a poważniejsze – m.in. zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.

Eksperci wskazują, że szczepienie przeciw odrze ma bardzo dużą skuteczność. Po podaniu pierwszej dawki szczepionki odporność uzyskuje około 95-98 proc. zaszczepionych. Podanie drugiej dawki pozwala uzyskać niemal stuprocentową odporność.

Zaniepokojenie wzrostem liczby zachorowań na odrę wyraziła w sierpniu Komisja Europejska. Wcześniej, w kwietniu, przedstawiła projekt rekomendacji m.in. w sprawie wprowadzenia rutynowych kontroli statusu szczepień i wspólnej elektronicznej karty szczepień, która miałaby zastosowanie transgraniczne.

Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) podawało, że w ubiegłym roku w 30 europejskich krajach zanotowano 14 451 przypadków zachorowań na odrę, podczas gdy w 2016 roku były to 4643 przypadki. Epidemiolodzy oceniają, że utrzymujące się rozprzestrzenianie odry w Europie wynika z niedostatecznej liczby zaszczepionych. Wśród wszystkich zgłoszonych przypadków odry w 2017 roku, które wystąpiły u osób o znanym statusie zaszczepienia, aż 87 proc. to osoby niezaszczepione.