Paweł Mioduszewski przyjechał do Wielkopolski 18 lat temu z Kazachstanu. Przychodnia, w której pracuje, od niedawna nie dostaje pieniędzy z funduszu. Mimo to lekarz przyjmuje pacjentów. Jak mówi, spłaca dług wdzięczności wobec mieszkańców miejscowości. Uważa też, że jego pacjenci nie są zamożni i nie stać ich na luksus: to przeważnie emeryci, renciści i członkowie rodzin wielodzietnych.

Reklama

Właśnie z ich powodu dentysta nie zrezygnował z własnej praktyki i ustalił cennik dostępny dla każdego. Stawki sam określił jako symboliczne i skonstruowane tak, by jedynie zwracały koszty prowadzenia gabinetu.

Narodowy Fundusz Zdrowia zerwanie kontraktu z przychodnią tłumaczy procedurami: konkurenci dostali więcej punktów.