Kierownik Zakładu Chorób Zakaźnych na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, doktor Tadeusz Jakubowski tłumaczy, że w temperaturach zbliżonych do tych w lodówkach czy chłodniach, ten wirus może przetrwać nawet kilkanaście miesięcy. Podobnie w wędzonkach. Dlatego tak ważne jest, żeby dezynfekować pojazdy, w których przewożona jest wieprzowina.
Jest też podejrzenie, że choroba może być przenoszona przez kleszcze. Te mogą przedostać się na teren innego kraju nawet nie przez świnie, ale przez ptaki. Ekspert podkreśla jednak, że wirus ten nie jest groźny dla człowieka.
Tadeusz Jakubowski tłumaczy, że są określone zasady bioasekuracji, których trzymać powinien się każdy hodowca świń. Teren powinien być ogrodzony, nie mogą mieć tam wstępu osoby postronne. Ludzie wchodzący na fermę powinny dokładnie kąpać się i przebierać.
Ekspert uważa, że raczej nie ma możliwości, żeby ta choroba rozprzestrzeniła się na terenie naszego kraju. Nasze służby weterynaryjne są na taki wypadek przeszkolone i przygotowane. Dodaje, że alarm dotyczący afrykańskiego pomoru świń był ogłoszony już dwa lata temu.
Pierwszy opis tej choroby pojawił się w 1921 roku w Afryce. Stamtąd zaczęła się ona przenosić na kontynent Europejski. Pierwsze ogniska stwierdzono 36 lat później w Portugalii i Hiszpanii. Tam sobie poradzono z tym problemem, wybijając zwierzęta. Choroba pojawiała się później we Francji, Włoszech, na Malcie. W 2007 roku stwierdzono pierwsze przypadki afrykańskiego pomoru świń w Gruzji. Stamtąd choroba przeniosła się do Armenii, Azerbejdżanu i do Rosji. W tym momencie pojedyncze ogniska pomoru znajdują się na Ukrainie, nie wiadomo ile jest na Białorusi. Ostatnio też odkryto pojedyncze przypadki afrykańskiego pomoru świń wśród dzików na Litwie.