Rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska powiedziała PAP, że od ubiegłego piątku do Biura Rzecznika Praw Pacjenta wpłynęło 15 sygnałów od pacjentów, którzy poinformowali o problemach w dostępie do konkretnych leków stosowanych w chemioterapii. Zgłoszenia dotyczyły Warszawy (pięć sygnałów), Gdańska (trzy zgłoszenia), Rzeszowa (dwa zgłoszenia) oraz po jednym zgłoszeniu z Dąbrowy Górniczej, Bielska-Białej, Szczecina, Lublina i Wrocławia.

Reklama

Otrzymuję już pierwsze odpowiedzi od świadczeniodawców, m.in. od jednego ze stołecznych szpitali, który potwierdził istnienie problemu oraz poinformował mnie o podjętych działaniach tj. sprowadzeniu w ramach importu docelowego 60 ampułek Etoposidu, co zabezpieczy kontynuację leczenia pacjentów na okres od 2 do 3 miesięcy. Podobną informację otrzymałam też od szpitala w Rzeszowie. Pragnę zapewnić, że zgłoszenie każdego pacjenta jest przez nas szczegółowo analizowane i podejmowane są konkretne działania, co przedstawiłam powyżej - podkreśliła rzecznik praw pacjenta.

Rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Agnieszka Gołąbek powiedziała PAP w czwartek, że z informacji przekazanych do resortu przez firmę, która ma problemy z produkcją leków, wynika, że w drodze do Polski jest partia brakujących medykamentów. Szpitale przez cały czas mogą zgłaszać do resortu wnioski o import docelowy brakujących leków - dodała.

Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz ocenił w rozmowie z PAP, że import docelowy nie rozwiąże jednak problemu deficytowych leków stosowanych w chemioterapii. Konieczne jest znalezienie innych producentów - powiedział. Ceny leków z importu docelowego będą droższe od tych, które są zapisane w umowach o chemioterapię. Obecnie z przyczyn formalnych - bo przecież nie jest to kwestia pieniędzy - NFZ nie może zapłacić za nie szpitalom wyższej ceny - podkreślił.

Reklama

Po przekazaniu przez Ministerstwo Zdrowia informacji o lekach, których brakuje, będzie możliwość zmiany statusu leków z katalogu, a tym samym pokrywania kosztów wynikających z importu docelowego. Nie mamy także informacji o wydawanych przez ministerstwo zgodach na import docelowy. O takie dane prosiliśmy już wcześniej. Docierają do nas tylko informacje z mediów i od niektórych świadczeniodawców - dodał.

Rzecznik warszawskiego Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów płk Piotr Dąbrowiecki w czwartek powiedział PAP, że obecnie wszyscy pacjenci otrzymują chemioterapię. Dodał, że występują przejściowe problemy w dostępie do niektórych cytostatyków.

Także w warszawskim szpitalu bródnowskim poinformowano PAP, że wszyscy pacjenci otrzymują chemioterapię. Z kolei Centrum Onkologii nie udzieliło informacji w tej sprawie.

Reklama

Jak powiedziała Dorota Kleszczewska ze stołecznego Instytutu Matki i Dziecka, obecnie mali pacjenci mają zapewniony dostęp do chemioterapii. Podkreśliła jednak, że cały czas Instytut poszukuje leków w hurtowniach.

We wrocławskich szpitalach onkologicznych i tych z oddziałami onkologicznymi nie ma problemów z lekami. Jak powiedziała PAP Marzena Kasperska, rzeczniczka prasowa 4. Szpitala Wojskowego z Polikliniką we Wrocławiu, leki onkologiczne są i nie ma z nimi problemów w szpitalu. Mieliśmy niewielkie zapasy takich leków, które pozwalają nam utrzymać płynność przynajmniej do końca miesiąca - zapewniła.

Problem z lekami miał natomiast Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy. Dwa dni temu musiał odesłać dwie pacjentki, które zgłosiły się do szpitala na chemioterapię. Faktycznie brakowało nam pewnego składnika, bo nie było go w hurtowni. Dlatego też odesłaliśmy pacjentki do szpitala w Lubinie, gdzie chemia zostanie im podana - powiedziała PAP w czwartek Marlena Mokrzanowska, rzeczniczka prasowa szpitala. Dodała, że dwa dni zwłoki z podaniem chemii nie będzie miało wpływu na stan zdrowia pacjentek. Natomiast brakujące szpitalowi leki onkologiczne już zostały zamówione. Dlatego też - jej zdaniem - kolejni pacjenci nie będą mieli problemów z ich otrzymaniem.

Dyrektor Szpitala Morskiego im. PCK w Gdyni, w którym znajduje się gdyńskie Centrum Onkologii, Irena Erecińska-Siwy poinformowała PAP, że chociaż szpitalowi brakuje trzech leków stosowanych w chemioterapii, to żadnego chorego nie odesłał bez kuracji do domu. Tam, gdzie jest to możliwe, to lekarze - za zgodą pacjenta - zamieniają schematy leczenia i leki stosowane w chemioterapii i je podają - dodała. Oczywiście nie powinno się tego robić, bo to nie jest wtedy optymalna kuracja, ale tu nie ma żartów, bo niepodawanie leków to jest wyrok - powiedziała.

Jak dotąd żadnego chorego nie odesłano też z Centrum Onkologii - Instytutu im. Skłodowskiej-Curie w Gliwicach. Leczenie jest prowadzone terminowo, jak na razie nie mamy takich sytuacji abyśmy musieli przerwać leczenie, niemniej ta ilość leków, którą mamy, jest zabezpieczona na krótką przyszłość - powiedział PAP dyrektor Centrum prof. Bogusław Maciejewski. Dodał, że leków wystarczy na ok. 2 do 4 miesięcy.

Nie ma obecnie problemu z leczeniem pacjentów cytostatykami w Białostockim Centrum Onkologii. Dyrektor placówki Marzena Juczewska powiedziała w czwartek PAP, że szpital ma zapas tych leków na kilka miesięcy. Szpital ogłaszał przetarg na te leki w styczniu, w marcu go rozstrzygnął.