- Prezes BioNTechu, firmy która wyprodukowała dla Pfizera szczepionkę, stwierdził niedawno, że koronawirus może zostać z nami na 10 lat. Ale ja te słowa oceniam jako zachowawcze. Wirus cyrkuluje, mutuje, będzie się zmieniał. W jaki sposób, trudno jednoznacznie przewidzieć. Wszystkie rewelacje o nowych wariantach są dla mnie tylko i wyłącznie motywacją, by zaszczepić się jak najszybciej – powiedział PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski.

Reklama

Jak mówił, proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdybyśmy w obecnej sytuacji na pytanie: kiedy możemy spodziewać się szczepionki? mogli odpowiadać: "potrzeba jeszcze kilkunastu lat".

- Łudzilibyśmy się, że osiągniemy naturalną stadną odporność, a coraz więcej osób, które znamy walczyłaby o życie w szpitalach, część by umierała. A wirus rozprzestrzeniałby się dalej, zmieniałby. A co, gdyby w końcu zmienił się tak znacząco, że wyprodukowane po wielu latach szczepionki byłyby już po prostu całkowicie nieskuteczne? – wskazał.

Ekspert podkreślił, że na szczęście żyjemy w czasach, w których rozwój naukowo-technologiczny pozwolił działać szybciej, niemal natychmiast po wybuchu pandemii. Przypomniał, że w obliczu kryzysu instytucje regulatorowe pracowały na wyższych obrotach - co nie znaczy, że niechlujnie. Specjalne grupy ekspertów oceniały wnioski o kolejne fazy badań, płynące z nich wyniki.

Reklama

- Udając się na szczepienie będę miał świadomość, że jestem beneficjentem ogromnego, wielomiesięcznego wysiłku, który równie dobrze mógłby spalić na panewce. Bo przecież nie każdemu się udało. Szczepionka koncernu Sanofi okazała się za mało immunogenna w grupie osób starszych. W rezultacie nie została dopuszczona do fazy trzeciej badań klinicznych, a testy trzeba powtórzyć z zastosowaniem wyższych dawek preparatu. Przesuwa to potencjalny czas rejestracji tej szczepionki na koniec 2021 r. A przecież wciąż nie wiadomo, czy wyniki okażą się korzystne. Dla koncernu oznacza to straty, ale takie jest życie. To przecież nie koncerny decydują o dopuszczeniu szczepionek do użytku – zaznaczył.

Rzymski podkreślił, że od wielu miesięcy zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej słyszał pytania o to, "kiedy możemy się spodziewać szczepionki?", "dlaczego to tak długo trwa?", "czy nie można tego jakoś przyśpieszyć?".

- Pytali wszyscy - rodzina, znajomi, studenci, dziennikarze, duchowni. Dziś, kiedy ogromnym wysiłkiem szczepionka jest, słyszę nieustanne pytania - czasami od tych samych osób - "czy to nie źle, że tak szybko?". Świat się zmienia, nauka idzie do przodu, mamy do czynienia z nieustannym rozwojem technologicznym. Na zagrożenia zdrowotne możemy reagować szybciej. Cieszmy się z tego, a nie podważajmy na każdy możliwy sposób zdobyczy nauki. Bo zdaje się, że część z nas zapomina, że to właśnie dzięki nim może cieszyć się długim i wygodnym życiem – zaznaczył.

Reklama

Pierwsza dostawa szczepionek dotarła do Polski w piątek z belgijskiego magazynu firmy Pfizer w Puurs. Transport trafił do magazynu Agencji Rezerw Materiałowych w Wąwale pod Tomaszowem Mazowieckim. Tu został rozdzielony i dotarł do 72 tzw. szpitali węzłowych. W nich od niedzieli zaczęły się pierwsze szczepienia przeciw COVID-19. Pierwszą zaszczepioną w Polsce osobą była naczelna pielęgniarka szpitala MSWiA w Warszawie.

Do końca stycznia do Polski powinno trafić 1,5 mln dawek szczepionki. Narodowy Program Szczepień zakłada, że w pierwszej kolejności zaszczepieni będą m.in. pracownicy sektora ochrony zdrowia (np. lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów oraz personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych; następnie seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele.