Prof. Zasada zaznaczyła, że pojawiające się preparaty przeciw COVID-19 różnią się składnikiem aktywnym, czyli tym odpowiadającym za wytworzenie przeciwciał, ale tak naprawdę mają ten sam cel - wywołać odpowiedź immunologiczną organizmu.

Reklama

- Tak naprawdę podstawowa zasada działania wszystkich szczepionek jest taka sama. Każda z nich ma ten sam cel i to samo działanie. Chodzi o wytworzenie przeciwciał, które będą chronić przed zachorowaniem na daną chorobę, w tym wypadku chronić przed wirusem SARS-CoV-2. Natomiast sam sposób dostarczenia tego antygenu, by wywołać odpowiedź immunologiczną jest trochę inny - przyznała kierowniczka Zakładu Badania Surowic i Szczepionek Narodowego Instytutu Zakładu Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny.

Pytana o podjednostkową szczepionkę firmy Novavax, wobec której Europejska Agencja Leków (EMA) podjęła w środę przyspieszoną ocenę (tzw. rolling review) zaznaczyła, że podobnie jak preparat firmy Jonhson&Johnson to szczepionka podjednostkowa, czyli zawierająca białko wirusa, przeciw któremu wytwarzane są przeciwciała. Zaznaczyła, że taka technologia jest powszechnie znana i stosowana w zarejestrowanych już od lat szczepionkach np. przeciw wirusowi zapalenia wątroby typu B, krztuścowi (w szczepionkach bezkomórkowych) czy w niektórych szczepionkach przeciw grypie.

ZOBACZ AKTUALNY STAN SZCZEPIEŃ PRZECIWKO COVID-19 W POLSCE>>>

Reklama

- Tego rodzaju szczepionki są bardzo bezpieczne - zapewniła prof. Zasada.

Ekspertka dodała jednak, że na razie jest za wcześnie, by mówić o szczegółach dotyczących samej szczepionki Novavax, np. wynikach badań klinicznych III fazy, bo one nadal trwają. Na bieżąco będą one trafiać do agencji. Na razie też nie wiadomo nic o terminie ewentualnego dopuszczenia tego produktu do użycia.

EMA poinformowała, że decyzja o rozpoczęciu procedury oparta jest na wstępnych wynikach badań laboratoryjnych i wczesnych badaniach klinicznych u dorosłych, które sugerują, że szczepionka wyzwala produkcję przeciwciał i komórek odpornościowych, których celem jest SARS-CoV-2, wirus wywołujący COVID-19. Zaznaczyła też, że będzie prowadzić na bieżąco ocenę aż do czasu uzyskania wystarczających danych, które pozwolą firmie złożyć formalny wniosek na złożenie dotyczący wydania pozwolenia na dopuszczenie do obrotu. Minister zdrowia Adam Niedzielski informując o tym fakcie zaznaczył, że Polska zakontraktowała 8,4 mln dawek szczepionki tego producenta.

Reklama

Do tej pory agencja wydała pozytywną rekomendację dla trzech preparatów - szczepionek mRNA firmy Pfizer/BioNTech (o nazwie Comirnaty) oraz firmy Moderna (COVID-19 Vaccine Moderna), jak również wektorowej opracowanej przez brytyjsko-szwedzki koncern AstraZeneca i naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego (COVID-19 Vaccine AstraZeneca).

Odnosząc się do tych preparatów prof. Zasada podkreśliła, że szczepionki Pfizera/BioNTech oraz Moderny oparte są na nowej technologii, gdzie składnikiem aktywnym jest mRNA wirusa.

- Po raz pierwszy szczepionki tego rodzaju zostały zarejestrowane do obrotu.

Podobnie jest ze szczepionką wektorową AstraZeneca, bo pierwszą szczepionkę w tej technologii zarejestrowano w Europie w 2019 roku. Była to szczepionka przeciw Eboli.

Ekspertka wytłumaczyła, że tego rodzaju szczepionki (wektorowe) zawierają wirusa.

- Nie jest to jednak wirus, który wywołuje u nas chorobę, czyli w przypadku COVID-19 wirus SARS-CoV-2. Tutaj mamy szympansiego wirusa, który się nie replikuje (namnaża) w komórkach człowieka, ale niesie na swojej powierzchni jedno białko S (tzw. SPIKE) wirusa SARS-CoV-2, przeciw któremu wytwarzane są przeciwciała - powiedziała.

Zaznaczyła też, że ten wirus absolutnie dla człowieka nie jest niebezpieczny.

W kontekście pojawiających się nowych szczepów koronawirusa i skuteczności dopuszczanych szczepionek prof. Zasada zauważyła, że rzeczywiście może się ona obniżać, ale nie powinno dojść do sytuacji, by szczepionki stały się w ogóle nieskuteczne. - Bo to oznaczałoby, że białko S wirusa zmieniło się zupełnie, a wtedy nie mogłoby rozpoznawać receptorów umieszczonych na komórkach, z którymi się łączy - wyjaśniła.

Dodała, że większość mutacji dotyczy poziomu RNA wirusa, a nie jego białka S. - To zmiana w nukleotydach, która nie zawsze prowadzi do zmiany aminokwasu. Z kolei, gdy do niego prowadzi, to nie oznacza wcale, że zmieniają się właściwości białka, jego budowa, czyli konformacja. Ma ono określony kształt i tylko dzięki temu dopasowuje się do receptora na komórce człowieka. Przeciwciała rozpoznające to białko też do niego się dostosowują. To wszystko musi pasować do siebie jak klucz do zamka - stwierdziła.

Dodała, że naukowcy spodziewają się, iż wirus będzie ograniczał się do zmian (mutacji) w nukleotydach albo aminokwasach, ale nie na tyle, by zmienić w sposób znaczący budowę samego białka S.