W informacji prasowej przesłanej PAP dr Iwona Skoneczna z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz ze Szpitala Grochowskiego przypomniała, że z badań przeprowadzonych w Danii wynika, iż panowie, którzy w przyszłości zachorują na raka prostaty, już w wieku 45 lat mają średni poziom PSA wyższy niż reszta populacji.

Reklama

- Dlatego już w tym wieku zalecamy wykonanie pierwszego badania PSA i określenie innych czynników ryzyka - podkreśliła onkolog. Na podstawie wyników można bowiem wytypować grupę panów, którzy mają niskie ryzyko raka prostaty (PSA poniżej 1 ng/ml) oraz tych, którzy mają ryzyko podwyższone (PSA równe 1 i więcej) i powinni częściej się badać.

- Rak prostaty nie dotyczy tylko naszych dziadków i ojców, ale też młodych mężczyzn. Nawet w zaawansowanym stadium nowotwór ten może nie dawać żadnych objawów, dlatego jeśli mężczyźni czekają na pojawienie się objawów, rak prostaty może być u nich wykryty późno - mówiła dr Skoneczna podczas konferencji prasowej, która odbyła się w grudniu.

Jest to o tyle istotne, że w przypadku wczesnego wykrycia nowotworu chory ma 90 proc. szans na wyleczenie. Ponadto, można wówczas zastosować w leczeniu operacyjnym takie techniki, które pozwalają zaoszczędzić unerwienie odpowiedzialne za trzymanie moczu oraz za erekcję. - Taki zabieg jest dużo mniej obciążający dla pacjenta - zaznaczyła dr Skoneczna.

Reklama

Według niej lekarze rodzinni od wielu lat mają możliwość kierowania pacjentów na badanie PSA. - Problem w tym, że pacjenci o to badanie nie pytają, a lekarze rodzinni może nie są do końca przekonani, że już 40-latkowi czy 50-latkowi powinni to badanie zaproponować - tłumaczyła onkolog. Dodała, że jest to proste badanie z krwi. Na 48 godzin przez wykonaniem go pacjent powinien zrezygnować ze współżycia, by nie doszło do ejakulacji.

Jak podkreśliła dr Skoneczna, bardzo pomocnym badaniem w diagnostyce raka prostaty jest rezonans magnetyczny. Pacjenci wolą to badanie niż badanie per rectum (tj. palcem przez odbytnicę) czy ultrasonografię TRUS (wykonywaną przez odbytnicę). - Jeśli wykonamy rezonans magnetyczny prostaty na początku diagnostyki i badanie to będzie prawidłowe, to prawdopodobnie jedną czwartą panów uchroni to przed nieprzyjemnym i inwazyjnym zabiegiem, jakim jest biopsja - zaznaczyła specjalistka.

Badanie rezonansem magnetycznym prostaty ma też inne zalety. W przypadku wykrycia nieprawidłowości pozwala dokładniej zaplanować, w którym miejscu należy wykonać biopsję, a także zaplanować leczenie, jeśli okaże się, że będzie ono potrzebne. - W obrazie uzyskanym rezonansem widzimy też węzły chłonne okolicy prostaty oraz kości znajdujące się w pobliżu prostaty. Można więc ocenić, jak bardzo zaawansowana jest choroba - wyjaśniła dr Skoneczna.

Reklama

Na razie - ze względu na wysokie koszty - badanie to nie jest elementem rutynowej diagnostyki raka prostaty (nie tylko w Polsce). Pacjenci mogą je wykonać na własny koszt, który wynosi od 800 do 1000 zł.

Zgodnie z szacunkami w 2020 r. 18 tys. mężczyzn w Polsce usłyszało lub usłyszy diagnozę raka prostaty. Nowotwór ten coraz częściej wykrywany jest u młodych pacjentów.

- Na szczęście wykrywamy go coraz wcześniej, wtedy możemy wytypować chorych, którzy nie potrzebują od razu intensywnego leczenia - zaznaczyła dr Skoneczna. Wówczas czeka się z operacją czy radioterapią do czasu, gdy będą konieczne, a stan pacjentów jest dokładnie monitorowany.

U około 80 proc. chorych rak prostaty jest diagnozowany w momencie, gdy choroba jest ograniczona do narządu lub jego okolic, a u 20 proc. nowotwór jest wykrywany w stadium zaawansowanym. We wczesnym stadium, gdy nie doszło jeszcze do przerzutów, raka prostaty leczy się operacyjnie lub z wykorzystaniem radioterapii.

Jednak po kilku latach od zabiegu poziom markera PSA może znowu zacząć rosnąć i wtedy trzeba włączyć tzw. leczenie hormonalne, które ma na celu obniżenie poziomu testosteronu. Można to uzyskać stosując leki (podawane w zastrzykach co kilka miesięcy blokują produkcję testosteronu w jądrach) lub operacyjnie usuwając oba jądra (kastracja). - Ale czasami po kolejnych kilku latach, mimo leczenia hormonalnego, mimo obniżonego poziomu testosteronu, mimo że pacjent czuje się dobrze i w badaniach – tj. w tomografii komputerowej i scyntygrafii kości - nie ma zmian przerzutowych, marker PSA znowu rośnie. My wiemy, że z czasem u tego pacjenta pojawią się przerzuty - tłumaczyła dr Skoneczna.

Jak wyjaśniła, u tej grupy chorych z rakiem prostaty tzw. opornym na kastrację, ale jeszcze bez przerzutów, ogromne korzyści może przynieść zastosowanie nowej grupy leków hormonalnych, takich jak apalutamid, darolutamid i enzalutamid. Z trzech badań opublikowanych w tym roku wynika, że leki te opóźniają pojawienie się przerzutów średnio o dwa lata oraz wydłużają czas przeżycia pacjentów nawet o kilkanaście miesięcy.

- Leki te powinny być stosowane możliwie jak najwcześniej – im wcześniej, tym lepiej, bo tym lepsze są wtedy efekty. Są wygodne w stosowaniu, ponieważ są w tabletkach. Dlatego pacjent może zażywać je w domu, co jest istotne w dobie pandemii, kiedy chorzy mają ograniczony dostęp do lekarzy - tłumaczyła dr Skoneczna. Dają też mało objawów niepożądanych, dzięki czemu pacjenci mogą normalnie funkcjonować - pracować, uprawiać sport i inne hobby.

- Gdyby ktoś spotkał tych pacjentów na ulicy, to w ogóle nie przypuszczałby, że mają oni nowotwór i są w trakcie leczenia. Dużo tych chorych w trakcie leczenia funkcjonuje w podobny sposób jak przed chorobą – oceniła onkolog.

Dr Skoneczna zwróciła uwagę, że obecnie leki te są dostępne w ramach programu lekowego jedynie dla pacjentów z zaawansowanym przerzutowym rakiem prostaty opornym na kastrację. Chorym, u których nie wykrywa się przerzutów, ale poziom PSA rośnie nie są na razie refundowane. Pacjenci muszą czekać aż w badaniu tomograficznym czy scyntygraficznym zostanie wykryty przerzut. - Mamy nadzieję, że to się zmieni - powiedziała specjalistka.

W jej opinii zastosowanie tych leków może też przynieść oszczędności, gdyż pozwoli ograniczyć wydatki na leczenie dolegliwości związanych z przerzutami, na wizyty u lekarza czy na dodatkowe badania.