Zorganizowało je Stowarzyszenie Mężczyzn z Chorobami Prostaty "Gladiator" im. prof. Tadeusza Koszarowskiego, które w Białymstoku ma swój oddział. Spotkanie miało charakter edukacyjny, o profilaktyce, diagnostyce i leczeniu opowiadali pacjentom i ich rodzinom chirurdzy urolodzy, specjaliści od radioterapii. Taka edukacja i wsparcie pacjentów to jedno z głównych celów działania stowarzyszenia "Gladiator" - przypomniał prezes tej organizacji Tadeusz Włodarczyk.

Reklama

Nestor polskiej urologii prof. Andrzej Borówka powiedział, że rak prostaty jest wielkim problemem ma całym świecie ze względów epidemiologicznych. Mówił, że rocznie w Polsce rozpoznaje się ok. 170 tys. nowych zachorowań na nowotwory, z czego połowę u mężczyzn, a rak prostaty występuje o połowy z tych mężczyzn. - Szczęśliwie jest tak, że nie każdy nowo rozpoznany rak gruczołu krokowego jest rakiem, którego nie da się wyleczyć, a nawet jest rakiem, którego trzeba leczyć - powiedział dziennikarzom prof. Borówka.

Dodał, że rak prostaty może mieć różne postaci - od łagodnej do agresywnej - i w zależności od tego część mężczyzn z tą chorobą w postaci łagodnej można jedynie obserwować, a nie stosować leczenia, bo "każde leczenie pociąga za sobą pewne ryzyko działań niepożądanych", które wpływają na obniżenie jakości życia pacjenta.

Prof. Borówka wskazał, że leczenie chirurgiczne jest konieczne, gdy rak ma formę agresywną. Wskazywał także, że zaawansowanego raka prostaty w formie łagodnej nie to, że nie warto leczyć, ale nie należy leczyć, żeby nie pogorszyć jakości życia (pacjenta). Mówił, że rak prostaty u jednego pacjenta nie jest równy rakowi prostaty u innego chorego i sztuką jest dobór przez lekarzy jaką metodę i drogę postępowania wybrać.

Reklama

- Onkologia jest jednym z najpoważniejszych wyzwań dla medycyny - mówił prof. Borówka i wskazywał, że im ludzie są starsi, tym ryzyko wystąpienia nowotworów rośnie. Dodał, że to wyzwanie dla wszystkich. Podkreślał, że w przypadku raka prostaty ważne jest, aby rozpoznanie i leczenie prowadził jeden zespół, bo to szansa na wybór i zastosowanie odpowiedniej jakości metody postępowania z pacjentem.

Dr Tomasz Filipowski z Białostockiego Centrum Onkologii powiedział PAP, że wciąż staranie o większą świadomość pacjentów o konieczności profilaktyki, badań, to wyzwanie, bo pacjenci boją się myśli o chorobie.

Reklama

- Żebyśmy się badali po 40. roku życia, żebyśmy się nie bali badania PSA (badanie antygenów specyficznych dla prostaty), że może coś się przydarzyć, że może strach się badać, bo coś jest. Nie, lepiej wiedzieć co jest niż nie wiedzieć. Nie bać się badania per rectum ( przez odbytnicę), które proponują lekarze. Może to nie jest miłe badanie, ale to też jest badanie, które może nam powiedzieć w jakim stanie jest nasza prostata i co możemy dla siebie zrobić - powiedział Filipowski. Dodał, że jest wiele narzędzi i metod leczenia także z wykorzystaniem już także chirurgii robotycznej, nowoczesnych leków celowanych, radioterapii, brachyterapii, że można pacjentom pomóc, bo "rak to nie wyrok", tym bardziej jeśli chodzi o raka prostaty.

Lekarze przekonywali, by mężczyźni w wieku 55-69 lat wykonywali badanie PSA co dwa lata. Dr Robert Kozłowski ze szpitala wojewódzkiego w Białymstoku powoływał się na wytyczne amerykańskiego towarzystwa urologicznego w tym zakresie. Mówił, że PSA nie jest konieczne u mężczyzn po 40-tce, także po 50-tce, gdy nie ma obciążenia genetycznego rakiem prostaty w rodzinie. Nie zaleca się też badania PSA u mężczyzn po 70-tce jeśli nie ma dużego ryzyka zachorowania.

- Potrzebna jest wczesna diagnostyka. Każdy mężczyzna po 40-ym roku życia powinien bezwarunkowo pójść do urologa - przekonywał prezes "Gladiatora" Tadeusz Włodarczyk.

Stowarzyszenie "Gladiator" działa od 2002 r. Wspiera pacjentów z rakiem prostaty (gruczołu krokowego), jądra lub pęcherza moczowego.