Wielu chorych obawia się, że w przypadku agresywnego i zaawansowanego raka płuca lekarze niewiele mogą już pomóc. Jest to jeden z najbardziej śmiertelnych nowotworów, jednak postęp w terapii jest już na tyle duży, że u coraz większej grupy pacjentów można zastosować skuteczne leczenie, nawet w razie nawrotu choroby.

Reklama

Kierownik Katedry i Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prof. Rodryg Ramlau przyznał, że najlepsze efekty daje wczesne wykrycie raka płuca i jego usunięcie, ale do operacyjnego leczenia kwalifikuje się jedynie 15 proc. chorych. Większość pacjentów leczona jest zatem chemioterapią i radioterapią. Najczęściej występuje niedrobnokomórkowy rak płuca, który stanowi 85 proc. przypadków tej choroby.

Nawet u 50 proc. operowanych chorych po kilku latach od zabiegu dochodzi nawrotu choroby. U tych pacjentów również możliwe jest dalsze leczenie. Są oni w tej lepsze sytuacji, że możliwe jest u nich zastosowanie leczenia pierwszego i drugiego rzutu – powiedział prof. Ramlau.

U części chorych z rakiem płuca poza chemioterapią można wykorzystać leczenie ukierunkowane molekularnie (nazywane terapią celowaną). Warunkiem takiego leczenia jest występowanie u chorego określonej mutacji genetycznej (powodującej wytwarzanie nieprawidłowego białka EGFR lub ALK).

Reklama

W połowie 2016 r. na listę refundacyjną w naszym kraju wprowadzono dwa rodzaje tzw. terapii immunokompetentnej, które odblokowują receptor PD-1 i aktywizują układ odpornościowy do walki z komórkami nowotworowymi. Jak na razie w ramach programu lekowego są one stosowane w leczeniu czerniaka; trwają starania, by refundować je również u chorych z rakiem płuca.

Zdaniem prof. Ramlaua drugą linię leczenia u chorych, u których doszło do progresji choroby w trakcie chemioterapii pierwszej linii lub krótko po jej zakończeniu, stosuje się u około 20-30 proc. chorych. – U niektórych pacjentów z zaawansowanym i nawrotowym rakiem płuca o typie gruczołowym w skojarzeniu z chemioterapią możliwe jest użycie leków antyangiogennych, czyli hamujących powstawanie naczyń krwionośnych, bez których guz nie może się rozwijać – wyjaśnił specjalista.

Jak dodał, jedną z głównych przyczyn dalszej progresji choroby jest dynamiczny proces neoangiogenezy (tworzenia naczyń). Dołączenie do chemioterapii jednego z inhibitorów angiogenezy poprawia jakość życia chorych i daje szansę wydłużenia ich przeżycia. – W wielu przypadkach jest to jedyna opcja terapeutyczna dająca szansę chorym na efektywne leczenie – podkreśla prof. Ramlau.

Reklama

Inhibitory angiogenezy stosuje się od 2004 r., kiedy w USA zarejestrowano pierwszy tego typu lek bewacyzumab. Po wiele latach pojawiło się kilka innych tego typu leków stosowanych w raku płuca. Są one testowane również innych nowotworach, takich jak rak jajnika, wątroby, nerki oraz jelita grubego. W Polsce inhibitory angiogenezy w leczeniu raka płuca nie są dostępne, ponieważ nie wprowadzono ich jeszcze na listę leków refundowanych. Prof. Ramlau ocenił, że można byłoby je zastosować u 10-15 proc. chorych kwalifikujących się do drugiej linii leczenia.

Rak płuca jest najczęstszym nowotworem złośliwym i główną przyczyną zgonów pacjentów onkologicznych. Co roku wykrywanych jest 1,6 mln nowych przypadków tego nowotworu oraz około 1,4 mln zgonów. W Polsce rak płuca co roku wykrywa się u 22 tys. osób i niemal tyle samo pacjentów umiera.

Według opublikowanego w 2016 r. raportu "Obraz raka płuca w Polsce" opracowanego przez HealthQuest, jeśli chodzi o zachorowalność na raka płuca w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, Polska jest na 3. miejscu w Unii Europejskiej (za Węgrami i Danią). Pod względem umieralności na ten nowotwór zajmujemy drugie miejsce po Węgrach.