Załóżmy, że jestem ojcem dziecka, które chodzi do przedszkola. Wiem – bezpośrednio od rodziców, których dzieci uczęszczają do tej samej placówki – że nie zaszczepili swoich dzieci na przykład przeciw odrze? Jak mogę chronić moje dziecko?

Reklama

Najlepiej je zaszczepić. Nie ma takich instrumentów prawnych, które pozwalałyby panu, jako ojcu, wymusić na innych rodzicach, aby oni zaszczepili swoje dzieci.

A co, kiedy moje dziecko się zarazi w tym przedszkolu?

Teoretycznie można rozważać możliwość wszczęcia procesu cywilnego wobec tych rodziców, którzy nie zaszczepili dzieci i wskutek tego, pana dziecko zostało zarażone. Chcę podkreślić, są to rozważania teoretyczne. Nie znam takiego przypadku procesu cywilnego. Być może można by się powołać na art. 23 i 24 kodeksu cywilnego. [Art. 23. Mówi, że "dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie (…) pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach. Art. 24. § 1. Precyzuje, że "ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba, że nie jest ono bezprawne".].

Reklama

W niektórych krajach niezaszczepione dzieci nie mogą chodzić do przedszkoli i do szkół.

Tak. W niektórych krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych, są wprowadzone rozwiązania skutkujące tym, że np. dzieci, które nie są zaszczepione, nie są przyjmowane do przedszkoli czy szkół. W Polsce takich rozwiązań nie ma.

Jest dopiero obywatelski projekt ustawy, pod którym są zbierane podpisy. Przewiduje on, że do przedszkoli i szkół nie byłyby przyjmowane dzieci, które nie miałyby wymaganych szczepień. Jak pan ocenia takie rozwiązanie?

Reklama

Osobiście nie popieram takich rozwiązań. Niedopuszczanie dziecka do edukacji z powodu braku szczepień jest radykalnym rozwiązaniem. Przecież to, że rodzice nie zaszczepili dziecka, nie jest jego winą. Ono nie odpowiada za czyny rodziców. Nie karzmy dzieci za uczynki rodziców w ten sposób, że nie będą mogły się uczyć z innymi dziećmi.

To co robić?

Powinniśmy się skupić na edukacji. Chodzi o przekazywanie rzetelnej wiedzy tym wszystkim osobom, które są niezaszczepione, które mają wątpliwości. Powinniśmy przekazywać sprawdzoną wiedzę medyczną, że szczepionki są bardzo bezpieczne i są najlepszą metodą zapobiegania chorobom zakaźnym. Wbrew obiegowym opiniom, że choroba zakaźna łatwo przechodzi, nie ma negatywnych konsekwencji, należy pamiętać, że niestety czasami niesie bardzo groźne powikłania.

Edukacja to długotrwały proces.

Moim zdaniem należy przede wszystkim postawić na edukację, tak jak to się obecnie dzieje. Widzę, że ostatnie dni przynoszą efekty. Rodzice z Pruszkowa (gdzie jest najwięcej zakażeń odrą) czy z Warszawy zgłaszają się z dziećmi na szczepienia. Sami również chcą się szczepić, bo do 1975 roku szczepienia przeciw odrze nie były obowiązkowe.

Ile skarg związanych ze szczepieniami wpłynęło do Rzecznika Praw Pacjenta?

Były to zgłoszenia jednostkowe. Wbrew narracji, która jest przekazywana przez ruchy antyszczepionkowe, że problem ten dotyczy wiele osób, muszę powiedzieć, że tego typu zgłoszenie praktycznie nie wpływają. Mogę policzyć na palcach jednej ręki sprawy, w których były zastrzeżenia rodziców związane ze szczepieniami. O ile pamiętam, były dwa przypadki, że ich dziecko miało być zaszczepione w pierwszej dobie (po urodzeniu – PAP) przeciwko gruźlicy. Ponadto mieliśmy dwa zastrzeżenia skierowane przez rodziców do komisji lekarskiej działającej przez Rzeczniku Praw Pacjenta dotyczące błędnej kwalifikacji ich dzieci do szczepień. Komisja lekarska w składzie trzyosobowym orzekła, że ten sprzeciw był niezasadny, to znaczy, że lekarz prawidłowo zakwalifikował dziecko do szczepienia.

Rozmawiał Wojciech Kamiński