Konferencję poświęconą systemowej, skutecznej walce z otyłością jako zagrożeniem cywilizacyjnym, którym szczególnie dotknięte są dzieci i młode pokolenie Polaków, zorganizowały Fundacja Instytutu Matki i Dziecka oraz Fundacja My Pacjenci.

Reklama

Jednym z ważnych czynników decydujących o otyłości lub jej braku jest mikrobiom jelitowy – żyjące w ludzkich jelitach mikroorganizmy - mówiła dr Alicja Karney z Instytutu Matki i Dziecka. Mikrobiom osób otyłych efektywniej wykorzystuje zawarte w spożytym pokarmie substancje energetyczne, co znaczy, że jedząc tyle samo przybierają one na wadze bardziej, niż osoby szczupłe, o „szczupłym” mikrobiomie.

Nowe badania wykazały, że zanim jeszcze dziecko się urodzi, poprzez łożysko docierają do niego bakterie z organizmu matki, a rodzaj tych bakterii zależy od diety matki. W zależności od tego, czy dziecko rodzi się siłami natury, czy poprzez cesarskie cięcie, inny jest jego mikrobiom (cięcie cesarskie przesuwa mikrobiom w „otyłym” kierunku). Dlatego w niektórych klinikach umyślnie „zakaża” się noworodka mikrobiomem matki. Ostatecznie mikrobiom kształtuje się od okresu płodowego do 24 miesiąca życia, później aż do dorosłości jego skład nie ulega większym wahaniom.

Karmienie piersią — wciąż praktykowane zbyt rzadko i zbyt krótko – modyfikuje mikrobiom i także zmniejsza ryzyko otyłości – mówiła prof. Halina Weker z Instytutu Matki i Dziecka. Jednak po kilku miesiącach dziecko wymaga także innych pokarmów, a przed upływem roku pokarmów stałych. Tymczasem - jak wynika z praktycznych doświadczeń Doroty Sokół, dietetyka i edukatora – nawet trzyletnie dzieci przyjmowane do żłobków czy przedszkoli miewają problemy z gryzieniem i połykaniem, bo zawsze wszystko jadły zmiksowane. Bywa, że rodzice - zamiast dostrzec problem - postulują kupienie blendera dla placówki opiekuńczej (co zdarzyło się np. w Krakowie).

Reklama

Jednak nawet nieprzecierane posiłki pozostawiają wiele do życzenia. Coraz rzadziej spożywane są one wspólnie z rodziną - co mniejsza ryzyko otyłości. Z badań dr Anny Harton i dr Joanny Myszkowskiej-Ryciak (SGGW) wynika, że w przedszkolach i żłobkach dzieci jedzą za mało mleka i produktów mlecznych i warzyw, natomiast za dużo słodyczy i mięsa (tego ostatniego aż trzy razy za wiele). Szczególnie popularne – zarówno w domu jak i w przedszkolu - są parówki i chrupki kukurydziane, których dietetycy nie zalecają. Jednak odpowiednia edukacja dzieci, rodziców i personelu przedszkoli przeprowadzona w 2201 placówkach pozwoliła zmienić sytuację na lepsze - np. zawartość cukru w menu przedszkolaków spadła prawie o połowę, zaś witaminy C - wzrosła dwukrotnie.

- Paradoksalnie jesteśmy krajem otyłych niejadków – mówiła Dorota Sokół. Dziecko, które nieustannie podjada - ale marudzi przy posiłkach, jest postrzegane przez rodziców jako niejadek. Tymczasem dietetyk zauważa jego otyłość.

Reklama

Podczas panelu dyskusyjnego dotyczącego ewentualnych rozwiązań systemowych przedstawiciel NFZ Paweł Ignatowicz "z całego serca" poparł ideę refundacji porad dietetyków. Zaznaczył jednak, że decyzja będzie zależała od ministra zdrowia.

"Polityka jest matką otyłości" – przypomniała hasło jednej z konferencji poświęconych otyłości prof. Halina Weker. Według European Food and Nutrition Action Plan najważniejsze działania, jakie należy podjąć, to propagowanie karmienia piersią, zbilansowanej diety (z małą ilością nasyconych kwasów tłuszczowych, soli i cukru), monitorowanie żywienia w placówkach opiekuńczych i edukacyjnych, wprowadzenia poradnictwa żywieniowego w podstawowej opiec zdrowotnej, stworzenie rozwiązań systemowych leczenia otyłości, doskonalenie systemów monitorowania stanu odżywienia ludności oraz kontrolowanie rynku żywności dla dzieci (co oznacza na przykład ograniczenia reklam niezdrowej żywności).