- Brak szkoły dla dzieci, tak samo, jak ceremonii religijnych - od chrztu, poprzez komunię i ślub, do pogrzebu – to brak, symboliczna luka, nieobecność. Myślę jednak, że młodzi dają sobie radę z brakiem rytuałów przejścia, takich jak osiemnaste urodziny czy matura. Natomiast żałoba, pożegnanie, ostatnia posługa to sprawa o wiele mocniej i na długo odciskająca się na psychice - mówi PAP dr Didier Lauru.

Reklama

Na pytanie czy lockdown, brak kontaktu z bliskimi, jak i z kolegami z pracy czy szkoły, nie spowoduje trwałych urazów psychicznych, Dr Lauru odpowiada, że potrzeba kontaktu z innymi zależna jest od pokolenia. Młodzi poszukują tych kontaktów i w ten sposób konstruują swą osobowość, dlatego tak widoczna i normalna jest ich potrzeba wymiany myśli i uczuć, potrzeba rozrywki. Dlatego to młodzież łamie zasady izolacji sanitarnej urządzając nielegalne zabawy, o których dowiadujemy się z komunikatów policji. Ludzie starsi często są domatorami, więc im chyba łatwiej znosić zamknięcie.

Większym optymistą jest dr Jean-Jacques Moscovitz. Choć przyznaje, że trudno powiedzieć, co będzie to nie uważa, że w wyniku pandemii dojdzie do trwałych powikłań mentalnych.

- Może będzie więcej rozwodów, a może więcej ślubów... W 10 osób można doskonale urządzić uroczystość taką jak urodziny, a nawet chrzciny. Prawdą jest jednak, że pozbawienie uczestnictwa w pogrzebach bliskich osób wywołuje głęboki żal, ale nie wiem czy to odbić się musi na psychice - przekonuje.

Reklama

Dr Moscovitz zwrca też uwagę, na to, że nieoczekiwane trudności związane z lockdownem mogą wywołać większą zaradność młodych ludzi. Opowiada, że mieszka w Paryżu naprzeciw stołówki uniwersyteckiej, która jest obecnie zamknięta. - Można w niej było zjeść za 2 euro, więc oczywiście dla studentów żywienie się jest teraz bardzo skomplikowane, ale może kiedyś przyniesie to pomysły na to jak walczyć z przeciwnościami - ocenia.

Dr Moscovitz zdradza, że jako psychoanalityk przyjmuje obecnie przez telefon. - Oczywiście mówienie przez telefon to nie jest to samo. Ale wielu ludzi przez telefon mówi rzeczy, których inaczej by nie powiedziało.

- Komunikacja zdalna stała się obecnie czymś nadzwyczaj codziennym. Jest bardzo wiele seminariów i konferencji, a ludzie zadowoleni są, że mogą mówić o tym co robią, w sposób, w jaki nigdy przedtem nie mówili. Często zadaję sobie pytanie, dlaczego konieczny był koronawirus żeby do tego doszło? – rozwija temat dr Moscovitz.

Reklama

Francuskie media donoszą o zwiększającej się liczbie samobójstw, o coraz liczniejszych wypadkach depresji. Dr Lauru przypomina, że już na wiosnę odnotowano zwiększoną konsumpcję leków psychotropowych i powtarza się to teraz podczas drugiego lockdownu.

- Uwaga skupia się na Covidzie, bo to sprawa najpilniejsza, ale sytuacja zamknięcia sprawia, że ujawniają się, utajone wcześniej choroby psychiczne. Ta sytuacja zamknięcia może być powodem stanów depresyjnych, a nawet psychozy - mówi.

Dr Lauru zauważa, że pandemia odsłania też potrzebę kozła ofiarnego. I przypomina, jak na początku wszyscy mówili, że to Chińczycy.

- Prawdą jest, że tam się zaczęła pandemia, ale to przede wszystkim jakiś sposób na określenie wroga, bo zawsze potrzebny jest jakiś wróg. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z czymś mikroskopijnie małym, niewidocznym i na dodatek przekazywanym przez innego. Budzi to archaiczne lęki, że inny jest niebezpieczny.

Ludzie nie czują się chronieni przez władze, nawet naukowcy są podzieleni i mają przeciwstawne poglądy na to jak walczyć z pandemią, a teraz na pojawiające się szczepionki. To bardzo destabilizujące. Dlatego bardzo wygodne jest, jeśli można powiedzieć, że to wina tego albo tamtego, albo że to wręcz spisek – analizuje dr Lauru.