W badaniu respondenci byli również pytani, czy od marca 2020 r. częściej korzystają z używek - takich jak alkohol, papierosy czy środki psychoaktywne. 16 proc. Polaków przyznało, że częściej sięgało po papierosy, 7 proc. po alkohol, a 1 proc. twierdziło, że częściej korzystało ze środków psychoaktywnych.

Reklama

Sondaż metodą CATI na reprezentatywnej próbie osób przeprowadzono na zlecenie Grupy LUX MED w drugiej połowie października 2020 r. Wykazał on, że na pogorszenie nastroju narzeka co czwarta osoba w naszym kraju i tyle samo osób odczuwa spadek energii. Poza tym 17 proc. wszystkich respondentów zmaga się z bezsennością, 13 proc. z trudnościami z koncentracją, a 9 proc. ma kłopoty z pamięcią.

Zaledwie 18 proc. osób, które dostrzegły u siebie takie objawy, mogące świadczyć o rozwijającej się depresji, skonsultowało je ze specjalistą. Aż 65 proc. z nich przyznało, nie zamierza skonsultować swoich dolegliwości z psychiatrą lub psychologiem w najbliższym półroczu.

Psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia Szymon Niemiec w informacji przesłanej PAP zwraca uwagę, że pandemia COVID-19 oraz wprowadzany w związku z nią lockdown i ograniczenie kontaktów międzyludzkich u niektórych osób może spowodować wzrost stanów depresyjnych.

Reklama

ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>

Wynika to z tego – tłumaczy - że po przodkach odziedziczyliśmy „stadność”, czyli naturalną tendencję do gromadzenia się i kontaktów społecznych. Ich ograniczanie źle wpływa na naszą psychikę. Destabilizuje procesy poznawcze i uniemożliwia wchodzenie w relacje, których celem jest potwierdzenie i wartościowanie naszych zachowań.

- Przede wszystkim lęk i poczucie izolacji, które towarzyszą nam od dłuższego czasu, powodują, że nasz organizm działa w stanie stałego napięcia. Produkujemy za dużo kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny. Taki koktajl hormonalny w organizmie powoduje dalekosiężne skutki i może negatywnie odbić się na naszym zdrowiu – stwierdza psycholog Szymon Niemiec.

Reklama

Jego zdaniem u niektórych osób dochodzi do permanentnego pobudzenia organizmu. Taki stan na krótką metę może działać pozytywnie, na przykład stymulując do działań ochronnych. Natomiast na dłuższą metę nas wykańcza, odbierając nam siły i uniemożliwiając odpoczynek – tłumaczy.

Według eksperta lęk przed wirusem jak też stres związany z obecną sytuacją skłania do częstszego korzystania z używek. „Sięganie po używki zawsze jest związane z emocjami. To w jaki sposób korzystamy z używek bezpośrednio wiąże się z tym jak radzimy sobie z przeżywaniem emocji. Zwiększony poziom lęku, działanie w stanie permanentnego stresu i przebodźcowanie informacjami negatywnymi, od których trudno jest uciec, to stymulatory zwiększonego korzystania z używek. Jeżeli dochodzi do tego ograniczenie możliwości ekspresji emocjonalnej, poprzez odebranie możliwości interakcji społecznych, mamy prawdziwie zabójczy „koktajl” - ostrzega.

Trudno wskazać, co bardziej pcha ludzi w objęcia używek. - Moim zdaniem jest to bardzo indywidualna właściwość każdej osoby. Jestem jednak przekonany, że w obecnej sytuacji, oba czynniki są równie groźne i konieczne jest kontrolowanie ich wpływu na nasze społeczeństwo – uważa psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia.

Niepokojąca jest ujawniona w sondażu wciąż występująca niechęć do korzystania z pomocy psychiatry. U niektórych osób wynika ona z tego, że taka pomoc kojarzona jest z koniecznością leczenia w szpitalu psychiatrycznym. - Pokutuje w nas obraz szpitala psychiatrycznego, w którym pacjenci są ubezwłasnowolnieni i szprycowani lekami, bo stanowią zagrożenie dla siebie i innych - podkreśla. A to nie jest prawda.

- Na szczęście od pewnego czasu lekarze i organizacje pomocowe robią wiele, by przekonać polskie społeczeństwo, że depresja, podobnie jak inne zaburzenia nastroju nie jest po prostu fanaberią, ale poważną chorobą – podsumowuje Szymon Niemiec.