Naukowcy z Uniwersytet Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie nad Menem (Niemcy) wskazują, że kiedy zarażona osoba kaszle, czy kicha, wyrzuca m.in. znaczne ilości kropel o dużych rozmiarach. Opadają one na ziemię w promieniu ok. 2 metrów.

Jednak małe krople, które unoszą się w powietrzu i w krótkim czasie wędrują na duże odległości, są emitowane nawet w trakcie zwykłej rozmowy czy oddychania.

Reklama

Obecne w nich patogeny mogą przetrwać nawet trzy godziny i da się je wykryć kilka metrów od miejsca emisji.

Zespół z Frankfurtu przetestował potencjalne remedium na to zagrożenie.

W klasie, w której uczyło się 27 dzieci, badacze umieścili cztery proste oczyszczacze powietrza z filtrami HEPA i węglem aktywnym. Filtry oczyszczały łącznie od 760 do 146 m3 powietrza na godzinę.

Reklama

Okazały się przy tym niezwykle skuteczne. Po 30 min. od włączenia ilość aerozolu w powietrzu zmniejszyła się aż o 90 proc.

- Na podstawie danych z naszych pomiarów opracowaliśmy model, który pozwolił na następujące oszacowanie: oczyszczacz powietrza zmniejsza ilość aerozolu w tak dużym stopniu, że ryzyko zakażenia przez silnie zarażającą osobę jest bardzo zmniejszone. Dlatego zalecamy, aby tej zimy szkoły używały oczyszczaczy z filtrem HEPA, z odpowiednim przepływem powietrza - mówi prof. Joachim Curtius, autor publikacji dostępnej w serwisie medRxiv.

Dodatkowe pomiary pokazały, że znacząco spadła też ilość zawieszonych w powietrzu alergenów.

Reklama

Jednocześnie uczniowie i nauczyciel zwykle stwierdzali, że emitowany przez urządzenia hałas im nie przeszkadza, pod warunkiem, że filtry nie są ustawione na najsilniejszą moc.

Badacze zmierzyli też poziom dwutlenku węgla, choć oczyszczacze nie są skonstruowane do jego usuwania.

- Filtr powietrza nie zastąpi regularnego otwierania okna, co jest ważne dla zmniejszenia ilości dwutlenku węgla w pomieszczeniu. Pomiary wykonane przez nas w klasie pokazały, że jego stężenie często przekraczało rekomendowane limity. Z tego powodu zalecamy instalowanie czujników CO2, aby uczniowie i nauczyciele mogli samodzielnie monitorować jego poziom - podkreśla prof. Curtius.