Jakub przez dwa lata nie mógł wykonywać zawodu, samorząd lekarski podejrzewał bowiem, że stan psychiczny uniemożliwia mu pracę i mogą z tego powodu ucierpieć pacjenci. On sam twierdzi, że próbowano mu przy pomocy procedur zniszczyć życie. I że nie jest jedynym, który tego doświadczył. Ostatecznie wymiar sprawiedliwości stanął po jego stronie, ale dopatrzył się tylko nieprawidłowego zastosowania przepisów i uchybień proceduralnych.

Uzasadnione podejrzenie

Jako rezydent na specjalizacji psychiatrycznej Jakub nie chciał dyżurować na izbie przyjęć kliniki. Jak wielu młodych lekarzy sprzeciwił się takiemu łataniu dziur kadrowych. W piśmie do przełożonego napisał, że jest to niezgodne z programem jego specjalizacji, a on sam nie jest w stanie być na dwóch oddziałach jednocześnie. Nie otrzymał odpowiedzi, za to dotarły do niego sygnały, że może mieć nieprzyjemności. Przeniósł się z dużego, wojewódzkiego miasta do przychodni w małej miejscowości. Zmienił specjalizację na medycynę rodzinną. To tu dowiedział się, że ORL powołała komisję do oceny stanu jego zdrowia psychicznego.
Reklama
Nie wzywano mnie, nikt ze mną nie rozmawiał, we wniosku były same opinie. Zresztą w większości nieprawdziwe. A nie miałem wcześniej żadnego postępowania dyscyplinarnego, żadnych skarg ze strony pacjentów – zapewnia.
Reklama
Jeśli lekarz nie został prawidłowo powiadomiony o toczącym się postępowaniu, pozostaje mu zaskarżenie wydanej uchwały – mówi Karolina Podsiadły-Gęsikowska, specjalistka prawa medycznego.
Jakub odwołał się do Naczelnej Rady Lekarskiej, ona jednak utrzymała uchwałę w mocy.
Postępowania, jak to wszczęte w sprawie Jakuba, toczą się na podstawie art. 12 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.
Procedura jest dosyć typowa. Najpierw okręgowa rada lekarska otrzymuje zawiadomienie, że stan zdrowia danego lekarza nie pozwala na dalsze wykonywanie zawodu, potem powołuje komisję orzekającą o niezdolności do wykonywania zawodu bądź ograniczenia w wykonywaniu określonych czynności medycznych – mówi Karolina Podsiadły-Gęsikowska. Zaznacza, że zawiadomienie nie powoduje automatycznego powołania komisji, bo ORL musi stwierdzić istnienie uzasadnionego podejrzenia. Przepisy nie regulują jednak, w jaki sposób rada ma to ustalić. – Należy kierować się zdrowym rozsądkiem i dobrem potencjalnych pacjentów – dodaje ekspertka. Tyle że jej zdaniem już samo powołanie komisji – a więc stwierdzenie, że istnieje uzasadnione podejrzenie co do stanu zdrowia lekarza – może się na nim odbić negatywnie, mimo że postępowanie jest poufne.