Blisko 250 tys. mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej zachorowało w tym roku na dengę – wynika ze zbiorczych danych tamtejszych ministerstw zdrowia. W wyniku powikłań zmarło co najmniej kilkaset osób. W regionie notuje się też wzrost zachorowań na czikungunię.

Reklama

Większą niż zwykle liczbę zakażeń eksperci łączą z restrykcjami w poruszaniu się i zmianami ludzkich przyzwyczajeń, wymuszonymi przed pandemię Covid-19. Obie choroby są przenoszone przez komary, które mnożą się w miejscach takich, jak opuszczone budynki i place budowy, nieużywane baseny i toalety, nielegalne wysypiska i nieudrożnione kanały ściekowe.

W Indonezji od początku roku do 22 czerwca zanotowano ponad 68 tys. zachorowań na dengę – niemal o 60 proc. więcej, niż rok wcześniej.

Ministerstwo zdrowia sąsiedniej Malezji podaje liczbę 50 tys. zachorowań – nieco niższą niż przed rokiem, jednocześnie jednak wiele stanów informuje o alarmująco rosnącej liczbie pacjentów z czikungunią.

Reklama

Singapurskie służby medyczne alarmują, że liczba diagnozowanych przypadków dengi rośnie z tygodnia na tydzień, a w piątek liczba chorych przekroczyła 13 tys. Ponieważ sezon zachorowań może potrwać aż do października, istnieją obawy, że liczba infekcji będzie w mieście-państwie wyższa, niż zanotowane siedem lat temu rekordowe 22,2 tys.

Do szczególnej ostrożności i oczyszczania potencjalnych terenów lęgowych komarów wzywają mieszkańców władze Laosu (2,2 tys. przypadków dengi) i Tajlandii (17 tys.). W tej ostatniej służby podają, że w ciągu ostatniego miesiąca podwoiła się liczba zachorowań na czikungunię.

W rozmowie z singapurskim kanałem CNA z początku czerwca specjalista od chorób zakaźnych w Nanyang Technological University, dr Luo Dahai wskazał przyczyny wzrostu zachorowań na tropikalną gorączkę. Jedną z nich jest upalna i deszczowa pogoda: takie warunki sprzyjają wylęganiu się komarów z gatunków Aedes aegypti i Aedes albopictus przenoszących wirusy. Oba żyją we wnętrzach budynków i są aktywne za dnia. Ludzie, którzy większość czasu zaczęli spędzać w domach są, jego zdaniem, łatwiejszym celem dla owadów, których w efekcie pojawiło się na osiedlach znacznie więcej. W czasie pierwszych dwóch miesięcy obowiązywania restrykcji w poruszaniu się singapurska Narodowa Agencja Środowiska (NEA) odnotowała pięciokrotny wzrost liczby larw, wykrytych w domach i wspólnych przestrzeniach budynków mieszkalnych w porównaniu z poprzedzającymi dwoma miesiącami.

Reklama

Dyrektor generalny w malezyjskim ministerstwie zdrowia, dr Noor Hisham Abdullah ostrzegł podczas jednej z czerwcowych konferencji prasowych, że ryzyko zakażeń chorobami przenoszonymi przez komary może rosnąć w miarę, jak przedsiębiorstwa na nowo podejmują działalność w nieużywanych od wielu miesięcy lokalach. Z kolei cytowany przez agencję Bloomberg specjalista od chorób zakaźnych z Duke-NUS Medical School w Singapurze, Ooi Eng Eong obawia się, że mobilizacja populacji do walki z komarami i zacieśnienie kontroli potencjalnie niebezpiecznych miejsc mogą się okazać dużymi wyzwaniami.

To wszystko wydaje się jednak nie dotyczyć Filipin. Tam od stycznia do maja liczba zachorowań na dengę spadła o 46 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. Komentując te informacje podczas briefingu prasowego urzędnik w filipińskim departamencie zdrowia dr Napoleon Arevalo, przypisał taki stan rzeczy właśnie wprowadzonym przez rząd ograniczeniom w poruszaniu się. - Kwarantanna jest dla rodzin okazją do porządków w domach” – oświadczył.

Na dengę i czikungunię nie ma szczepionki i choć trwają nad nimi zaawansowane prace, to obecnie najlepszym sposobem walki z tymi chorobami pozostaje unikanie ukąszeń owadów. W porze deszczowej zaleca się cotygodniowe dokładne sprzątanie domów i ich okolic, zwłaszcza miejsc, gdzie może się gromadzić stojąca woda, używanie repelentów, moskitier i noszenie ubrań z długim rękawem.

Tomasz Augustyniak (PAP)

tam/ mal/