Jedno z często zadawanych na oficjalnej stronie WHO pytań dotyczy ryzyka zakażenia się COVID-19 poprzez kontakt z odchodami zakażonej osoby. Już w marcu chińscy naukowcy wykazali bowiem, że wirus Sars-Cov-2 może przedostawać się do jelita chorej osoby i być wydalany z kałem – można go w nim wykryć wcześniej, niż w przypadku zwykłego wymazu z gardła. Może też być obecny w moczu.

Reklama

Szacunki oparte na danych uzyskanych później z Europy i Ameryki Północnej sugerują, że każda osoba zakażona SARS-CoV-2 wydala dziennie do ścieków miliony (jeśli nie miliardy) genomów wirusa. Przekłada się to na od 0,15 do 141,5 mln genomów wirusowych na każdy litr wytworzonych ścieków.

Poza ludzkim organizmem wirus szybko przestaje być niebezpieczny, choć wciąż pozostają fragmenty jego RNA, umożliwiające jego identyfikację. Jak jednak zaznacza WHO, nie ma naukowych dowodów na to, by u kogokolwiek doszło do zakażenia na drodze fekalno-oralnej (wskutek spożycia zanieczyszczonego pokarmu) – zarówno jeśli chodzi o COVID-19, jak i wcześniejsze epidemie pokrewnych koronawirusów, odpowiedzialnych za SARS czy MERS.

Nigdzie też nie wykryto wirusa w wodzie pitnej, zaś powszechnie stosowane metody uzdatniania wody wodociągowej – filtracja i dezynfekcja – powinny usuwać wirusa SARS-CoV-2 lub inaktywować go, o czym zapewnia amerykańska CDC (Centers for Disease Control and Prevention).

Reklama

Późniejsze badania wykazały obecność materiału genetycznego koronawirusa między innymi w ściekach Paryża, Mediolanu i Rzymu. Nie ma jednak dowodów na to, aby realnie zagrażało to zdrowiu mieszkańców, zaś pracowników wodociągów i kanalizacji skutecznie chronią dotychczasowe procedury.

Naukowcy z kilkunastu ośrodków – w tym Arizona State University, australijskiego University of Queensland oraz brytyjskiego Cranfield University - widzą natomiast szansę na łatwiejsze wykrywanie ognisk wirusa dzięki epidemiologii ścieków (WBE). Badanie próbek ścieków pod kątem obecności fragmentów RNA wirusa SARS-CoV-2, prowadzone w oczyszczalniach ścieków mogłyby ustalić, ile zakażonych osób, w tym - bezobjawowych nosicieli, znajduje się w danej okolicy. O kogo konkretnie chodzi - można by dociec, badając próbki z poszczególnych punktów sieci kanalizacyjnej - i mieszkańców danej okolicy.

Znając ogniska wirusa, można lepiej chronić wrażliwe populacje, łagodząc ograniczenia w regionach wolnych od wirusów i minimalizując zakłócenia gospodarcze i społeczne. Badanie ścieków pozwala śledzić przebieg epidemii bezpośrednio dokładniej, niż w przypadku opartych na wynikach indywidualnych testów modeli komputerowych - wynika z analiz. Z kolei wzrost stężenia wirusa w ściekach poprzedza wystąpienie objawów klinicznych, dając opiece medycznej nieco czasu na przygotowania. Podobnie jest w przypadku innych chorób – prowadzone w Izraelu badania ścieków wykryły epidemię polio z lat 2013-14, zanim pojawił się uchwytny klinicznie wzrost zachorowań.

Reklama

Australijski minister zdrowia Greg Hunt zapowiedział wprowadzenie tego rodzaju badań ścieków na szeroką skalę (wprowadzone wcześniej badania ścieków na obecność narkotyków obejmują już 57 proc. populacji Australii). W USA około 70 proc. populacji może zostać poddane badaniom przesiewowym pod kątem SARS-CoV-2 poprzez monitorowanie 15 014 oczyszczalni ścieków w kraju, przy szacowanym koszcie odczynników wynoszącym 225 tys. dol.

Badanie ścieków pozwala na prowadzenie badań znacznie taniej w porównaniu z konwencjonalnym testowaniem i nadzorem epidemiologicznym, co może mieć znaczenie w przypadku uboższych krajów. Oprócz śledzenia koronawirusa, można też monitorować obecność antybiotykoopornych drobnoustrojów, poziom zażywania narkotyków czy wskaźniki zdrowotnych cukrzycy, otyłości i innych chorób.

Aby uzyskać wiarygodny wynik, trzeba brać pod uwagę temperaturę sezonową, średni czas przepływu do kanalizacji, wskaźniki degradacji biomarkerów, dane demograficzne społeczności i zużycie wody na osobę.

Niektórzy specjaliści obawiają się, że analiza ścieków może ujawniać zbyt wiele informacji dotyczących stanu zdrowia czy zachowań danej osoby. Według książki Igora Atamanienki o tajemnicach archiwów KGB w Związku Radzieckim istniała już na początku lat 50. XX wieku specjalna komórka odpowiedzialna za analizę odchodów – w ten sposób próbowano na przykład poznać słabe strony odwiedzającego Moskwę przywódcy Chin, Mao Zedonga.