Karta Ubezpiecznia Zdrowotnego była zapowiadana jeszcze w poprzedniej kadencji rządu, ale prace zawieszono. Zadaniem KUZ byłoby potwierdzenie, że pacjent był u lekarza, umożliwiałaby ona też dostęp do danych ratunkowych oraz historii choroby. Mogłaby też zastępować podpis elektroniczny, gwarantować wiarygodność elektronicznej dokumentacji medycznej i bezpieczny dostęp do własnych danych medycznych.
Jeszcze w roku 2011 jej wejście było zapowiadane z pompą. Zaawansowane prace nad jej powstaniem w NFZ kosztowały kilkanaście milionów złotych. We wrześniu zeszłego roku została jednak wyrzucona z nowelizacji ustawy o systemie informacji w systemie zdrowia. Powód? Politycy enigmatycznie tłumaczyli, że to zbyt drogie rozwiązanie i lepiej połączyć ją z elektronicznym dowodem osobistym. Sęk w tym, że prace nad dowodem też były przekładane.
Teraz powstała nowa koncepcja: połączyć KUZ z kartami płatniczymi. – Pomysł wynika z chęci wprowadzenia przez polskie banki nowego systemu rozliczeń i przejścia na własny system, co by się wiązało z możliwością udostępnienia klientom nowych kart z funkcjami płatniczymi dla wszystkich użytkowników rynku – tłumaczy wiceminister zdrowia Piotr Gryza. – Gdyby poszerzyć ich funkcjonalność o cechy identyfikacyjne związane z obszarem zdrowia, znaczna część obywateli otrzymałaby karty z nowym profilem – podkreśla. Dzięki współpracy z bankami nowe narzędzie do identyfikacji i uwierzytelnienia byłoby sprawnie wydane i szybko trafiłoby do ludzi, być może jeszcze za tej kadencji rządu.
Reklama
Taki model został przećwiczony w przypadku programu „Rodzina 500 plus”, w którym systemy banków są wykorzystywane do potwierdzania danych osobowych obywateli. Jak przekonują politycy – to rozwiązanie na razie się sprawdza. Podobnie powinno być w przypadku połączenia krajowej karty płatniczej z kartą ubezpieczenia zdrowotnego.
Reklama
Krajowa karta płatnicza to pomysł lansowany przez grupę banków. Cieszy się on wsparciem wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który zanim przyszedł do rządu, był szefem Banku Zachodniego WBK. Upowszechnienie takiej karty uniezależniłoby krajowe banki od międzynarodowych organizacji płatniczych Visa i Mastercard.
Wprowadzenie KUZ miałoby być udogodnieniem dla pacjenta, ale też stanowić oszczędności dla państwa. Jednym z efektów wprowadzenia elektronicznej KUZ z funkcją potwierdzania wykonania świadczenia opieki zdrowotnej miało być wyeliminowanie tzw. fraudów, czyli zgłaszania do zapłaty przez NFZ świadczeń na rzecz pacjentów, którzy w ogóle ich nie uzyskali, albo też fikcyjnych świadczeń pacjentom, którzy uzyskali inne, najczęściej tańsze. Przykładem może być odpłatne założenie przez dentystę, który ma kontrakt z NFZ, plomby, za którą zapłacił pacjent, a później także NFZ.
Obecnie jedyną możliwością sprawdzenia prawidłowości rozliczeń są wyrywkowe kontrole NFZ lub też informacja od pacjenta. Ten ma dostęp do danych, jakie leczenie czy zabiegi zostały u niego wykonane, przez Zintegrowane Konto Pacjenta. I jeżeli wykryje nieprawidłowości, może je zgłosić do NFZ. Z szacunków wynika, że kwota nadużyć to 1 proc. budżetu na zdrowie, czyli ok. 650 mln zł w skali roku. Dzięki karcie tego rodzaju nieprawidłowości byłyby ograniczone: potwierdzałaby ona, że pacjent fizycznie był u lekarza. I to stanowiłoby podstawę rozliczeń z NFZ.
Oprócz funkcji uwierzytelniającej dodatkową i uruchamianą za zgodą pacjenta mogłaby być możliwość umieszczenia na KUZ tzw. danych ratunkowych (m.in. grupy krwi czy informacji o uczuleniach), do których dostęp miałby uprawniony pracownik ochrony zdrowia – dodaje Marek Ujejski, członek powołanego przez ministra zdrowia zespołu ds. strategii informatyzacji w ochronie zdrowia.
Docelowo karta miałaby umożliwić również dostęp do całej historii choroby – zarówno lekarzowi, jak i pacjentowi. To jednak jest uzależnione od rozwoju prac nad e-Zdrowiem, czyli platformą gromadzącą takie dane, a także możliwością przekazywania ich między placówkami.
Konta w bankach posiada kilkanaście milionów Polaków. – Dla tych osób, które nie mają konta, trzeba wymyślić inny sposób zaopatrzenia w kartę – przyznaje wiceminister Piotr Gryza.
Zdaniem resortu zdrowia plusem byłaby strona finansowa. Projekt mógłby przynieść duże oszczędności, gdyż koszty rozłożyłyby się na dwie strony partnerstwa publiczno-prywatnego.
Według Marka Ujejskiego nie ma obaw, że banki zyskałyby dostęp do informacji o zdrowiu swoich klientów. Nie byłoby możliwości przepływu takich danych. – Koncepcja tzw. bezpiecznych kontenerów umieszczonych na karcie typu Java gwarantuje pełną ich separację. Kontenerem płatniczym może zarządzać podmiot bankowy, a kontenerem zdrowotnym właściwy podmiot wskazany przez ministra zdrowia. Żaden z tych podmiotów nie ma dostępu do kontenera drugiego podmiotu. Zapewniają to metody kryptograficzne – wyjaśnia Ujejski.
Ministerstwo podkreśla jednak, że cały projekt zależy od decyzji banków, czy będą wprowadzać nowy system. Przedstawiciele sektora bankowego informują z kolei, że trwają prace analityczne w zespole, w którym partycypuje wiele podmiotów i instytucji, w tym Ministerstwo Zdrowia i przedstawiciele Związku Banków Polskich.