Kierownik oddziału wewnętrznego Szpitala im. M. Kopernika w Gdańsku, dr Jacek Drozdowski powiedział dziennikarzowi PAP, że w Polsce z powodu obturacyjnego bezdechu podczas snu (OBPS) leczy się zaledwie 25 tys. osób, choć liczba chorych jest prawdopodobnie 20 razy większa i sięga około 500 tys. Polaków.

Reklama

- To bardzo niebezpieczne schorzenie, ponieważ nie powoduje poważniejszych dolegliwości, natomiast zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i może powodować ciągłe zmęczenie. Jest to szczególnie groźne podczas prowadzenia pojazdu, ponieważ osoby z OBPS częściej powodują wypadki drogowe i to głównie te najgroźniejsze ze skutkiem śmiertelnym – powiedział gdański specjalista.

Tomasz Zarzycki z firmy ResMed przypomniał, że decyzją Komisji Europejskiej od stycznia 2016 r. weszło w życie zalecenie, żeby osoby starające się o prawo jazdy lub jego odnowienie były przebadane w kierunku występowania bezdechu podczas snu. Lekarz wydający zaświadczenie o stanie zdrowia powinien ocenić, czy osoba starająca się o prawo jazdy lub zmianę jego kategorii nie cierpi z powodu tego schorzenia.

- Nie oznacza to, że wszyscy kandydaci na kierowców muszą być objęci badaniami specjalistycznymi pozwalającymi wykryć bezdech podczas snu – powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Filip M. Szymański z I katedry i kliniki kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Choroba ta najczęściej występuje u osób, które mają nadwagę lub otyłość, cierpią na nadciśnienie tętnicze, chrapią podczas snu, a w dzień są ciągle zmęczone i niewyspane.

Reklama

Według danych przedstawionych na konferencji prasowej, OBPS od 2 do 7 razy zwiększa ryzyko spowodowania wypadku drogowego. Powodem jest zmęczenie i zaśnięcie za kierownicą. - Jest to równie groźne jak prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu - powiedział dr Drozdowski.

- Kierowcy zasypiają nie zdając sobie z tego sprawy. Najpierw mogą to być krótkie zaśnięcia na jedną sekundę, ale wielokrotne, nawet co dwie sekundy, a jadący obok pasażer może tego nie zauważyć. Dochodzi również do dłuższego zaśnięcia, gdy kierowca przejeżdża na czerwonym świetle albo całą miejscowość i o tym nie wie – dodał specjalista.

Dr Drozdowski powołał się na badania w Stanach Zjednoczonych, które przeprowadzono w 2010 r. Wynika z nich, że na 7 mln kierowców zawodowych doszło do 341 wypadków drogowych, w których zginęło ponad 4 tys. osób. Za 31 proc. z nich odpowiedzialni byli kierowcy, którzy chorowali na bezdech podczas snu.

Reklama

W Australii przebadano 519 kierowców zawodowych. Co drugi z nich był otyły, a co trzeci miał nadwagę. Jedynie 4,4 proc. z nich leczyło się z powodu bezdechu podczas snu, a 12 proc. wykazywało nadmierną senność. Aż u 41 proc. tych kierowców stwierdzono bezdech.

Według Tomasza Zarzyckiego, w ostatnich 5 latach 40 tys. Polaków, u których wykryto OBPS, nie podjęło leczenia. - W tej grupie jest 22 tys. kierowców zawodowych – dodał. Dla porównaniu, w Hiszpanii, w kraju o porównywalnej liczbie ludności co Polska, z powodu tego schorzenia leczy się ponad 600 tys. osób, a w samej Barcelonie – 150 tys.

Eksperci alarmują, że w Polsce jest wciąż niska świadomość obturacyjnego bezdechu podczas snu i zagrożeń, jakie stwarza. Z przedstawionego na konferencji sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych przeprowadzonego na początku 2016 r. wynika, że co trzecia Polka i zaledwie co szósty Polak przyznaje, że choroba ta może mieć wpływ na prowadzenie pojazdu. Zaledwie 13 proc. badanych słyszało o nowym zaleceniu KE dotyczące badania kandydatów na kierowców w kierunku OBPS.

Mikołaj Dzierżanowski, który od 12 lat cierpi na bezdech, powiedział podczas spotkania z dziennikarzami, że był ciągle niewyspany i zmęczony, po powrocie do pracy musiał przespać się co najmniej godzinę. Chrapał, ale nie myślał o tym jak o chorobie.

Dr Drozdowski uważa, że jedynym skutecznym sposobem leczeniu bezdechu są aparaty z maskami zakładanymi na twarz, które udrażniają przepływ powietrza przez górne drogi oddechowe podczas snu. Powodem bezdechu jest zapadanie się języka i gardła, co powoduje wstrzymanie oddechu kilkakrotnie w ciągu godziny, a u niektórych osób nawet kilkadziesiąt razy.

- Maski powinny być zakładane co najmniej na 4 godziny podczas snu przez 5 nocy w tygodniu. Najlepiej jednak, żeby były używane codziennie przez cały okres snu – dodaje dr hab. Filip Szymański. Aparaty do bezdechu są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia do wysokości około 1,9 tys. zł na okres 5 lat. Dr Szymański ostrzega, że osoby, które się nie leczą, częściej mają arytmie serca, zawały i udary mózgu.