Zawiadomienie w tej sprawie złożyła do prokuratury okręgowej w Warszawie Fundacja SOS Obrony Życia Poczętego.

Jak oświadczył w ubiegłym tygodniu ksiądz Ryszard Halwa z rady fundacji, z informacji, które do fundacji dotarły, wynika, że w szpitalu doszło do tak zwanej nieudanej aborcji, w wyniku której urodziło się żywe dziecko. Jak dodał, osoba, która przekazała informację fundacji, relacjonowała, że dziecku nie udzielono pomocy i po mniej więcej godzinie zmarło.

Fundacja powiadomiła prokuraturę, która prowadzi postępowanie sprawdzające. Kontrolę zarządził również resort zdrowia.

Reklama
Newspix
Reklama

Jak informowała we wtorek Informacyjna Agencja Radiowa, wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas powiedział, że w tym przypadku doszło do terminacji ciąży. - Ciąża była na tyle wysoka, że wywołano przedwczesny poród. Dziecko żyło przez 22 minuty. W tej chwili badamy ciąg zdarzeń, który nastąpił po tej procedurze - wyjaśnił. Dodał również, że została zabezpieczona dokumentacja medyczna, która analizowana przez krajowych konsultantów z dziedziny ginekologii i neonatologii. - Sprawa jest bardzo skomplikowana - podkreślił.

W Polsce, w myśl ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży, aborcję można przeprowadzić, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, na przykład gwałtu.

W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki; w przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.

Reklama